21.11.2014

5. Ona jest jak wiatr.

       Wychodząc z biblioteki, ani Liam ani Martha nie potrafili przestać się uśmiechać, zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła sama podnosiła kąciki ich ust do góry. Żadne z nich nie przypuszczało, że po sześciu latach rozłąki znów będą kroczyli uliczkami Claydon. Tymczasem tak właśnie było, a oni, mimo towarzyszącemu im jeszcze niedowierzaniu, byli niesamowicie szczęśliwi z powodu takiego obrotu spraw.
- Masz ochotę na jakieś ciastko, kawę, obiad, cokolwiek? - zapytał Liam marząc, by wybrała którąś z jego opcji. Chciał spędzić trochę czasu w jej towarzystwie i spokojnie porozmawiać bez Nialla czy Annie kręcących się w pobliżu, więc nie mogli udać się do domu Horanów. Musiał zabrać dziewczynę do kawiarni, ewentualnie na spacer, lecz sama myśl o kolejnym wysiłku, go męczyła.
- Chętnie, pójdziemy do Sunrise Cafe? - zaproponowała.
- Jak sobie życzysz. - Uśmiechnął się. - Słuchaj, a co właściwie dzieje się z Harrym, Louisem i Zaynem? - zapytał, przygryzając wargę. Bolało go to, że nie miał pojęcia jak toczy się życie ludzi, którzy byli dla niego tak ważni, jak i również było mu przykro, że chłopcy, mimo, że nie widzieli go tyle czasu, tak szybko opuścili bibliotekę. Rozumiał, że nie mieli czasu, ale czy naprawdę nie zdołaliby znaleźć dla niego dziesięciu minut?
- Harry w czerwcu kończy studia i zamierza zostać nauczycielem WF-u, teraz ma akurat wolne, bo jego uczelnia ma jakieś tam święto, Lou pracuje jako architekt, a Zayn pół roku temu zaczął uczyć angielskiego w liceum. A co z tobą? Rozumiem, że twój tata nadal zajmuje się reklamą i wciągnął w to też ciebie? - zapytała, przypominając sobie fragmenty ich wczorajszej rozmowy i zerknęła na niego. Wczorajszego dnia nie wypytywała go o szczegóły pracy, bo była zbyt ciekawa innych rzeczy.
- Tak, ale ja w sumie niewiele mam z tym wspólnego. Jestem od negocjowania kontraktów, co jest nudne jak flaki z olejem - odparł z lekkim uśmiechem i rozejrzał się po ulicy.
       Weszli na przejście dla pieszych, nie widząc w pobliżu żadnego pojazdu. Dopiero, kiedy przeszli już prawie połowę jezdni, zza zakrętu wyjechał bordowy mercedes znacznie przekraczający dozwoloną prędkość. Może nawet nie zdążyliby go zauważyć, gdyby nie głośny pisk opon. Liam niemal w ostatniej chwili chwycił za rękę Marthy i pociągnął ją do tyłu tuż przed tym, jak auto przejechało pasy tuż przed ich nosami, próbując hamować. Blondynka stanęła jak wryta, a jej zielone oczy napełnione teraz łzami spowodowanymi strachem wpatrywały się w jezdnię, którą jeszcze przed chwilą jechał samochód, lecz teraz nie było po nim nawet śladu. Niemniej przerażony Liam, zachował jednak resztki rozsądku i instynktownie objął talię dziewczyny ramieniem, szybko sprowadzając ją na chodnik po przeciwnej stronie ulicy, gdzie ponownie się zatrzymali.
- Widziałaś numery rejestracyjne? - zapytał, oglądając się za siebie, lecz zobaczył tylko powoli zbliżające się czarne porsche. Z rezygnacją odwrócił głowę i ponownie spojrzał na stojącą naprzeciw niego dziewczynę, która zakrywała rękoma usta.
      Nie do końca docierało do niej, co przed chwilą się stało.
- Marthy, wszystko w porządku? - zapytał blondyn, obejmując dłońmi jej twarz i kierując tym samym jej wzrok na siebie. Z mocno bijącym sercem wpatrywał się w napełnione łzami oczy Marthy i wypuścił z ulgą powietrze, kiedy przecząco pokręciła głową. Mocno ją objął, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie potrzebował tego uścisku bardziej niż ona. Przymknął oczy, a jego puls powoli zaczął wracać do normy, kiedy poczuł na szyi jej nieco przyspieszony oddech. Wolał nie myśleć o tym, co by się stało, gdyby jej nie zatrzymał.

      Tymczasem Ivo jechał w stronę biblioteki, dokładnie rozglądając się po bokach. Wiedział, że jego narzeczona skończyła już pracę i szła pewnie, jak zwykle, w odwiedziny do Annie. Niemal wjechał na krawężnik, kiedy ujrzał ją znów wtuloną w nieznajomego mu blondyna. Oboje wydawali się bardzo poruszeni, a co więcej, na dłoniach Marthy znajdujących się teraz na plecach chłopaka, nie zauważył pierścionka, którego do tej pory nie zdejmowała nigdy. Jego noga delikatnie napierała na hamulec, lecz para nawet go nie zauważyła. Przez dobrą minutę przyglądał się im, próbując znaleźć na palcu Marthy złoty krążek, co jednak się nie udało. Zdenerwowany nacisnął pedał gazu i ruszył do Londynu, rezygnując z rozmowy z blondynką. Nie obchodziło go, że mógł tym zwrócić na siebie ich uwagę. Wręcz zagotowała się w nim krew, kiedy żadne z nich nie spojrzało w jego stronę. Pozostało mu jedynie czekać na telefon od Marthy i tłumaczenia, do których, mimo że jeszcze ich nie słyszał, już miał wątpliwości. Martwił się o ich przyszłość, która w ciągu dwudziestu czterech godzin stanęła pod ogromnym znakiem zapytania. Przerażało go to, co się działo. To, że zdjęła pierścionek. To, że za jego plecami spotykała się z jakimś chłopakiem. I to, że przytulała go mocniej, niż kiedykolwiek przytuliła Ivo.

- Marthy, nie płacz - powiedział cichym głosem Liam prosto do jej ucha, nadal trzymając ją w uścisku. - To ten... - urwał by nie użyć wiązanki epitetów, które zdecydowanie nie dawały się do wypowiedzenia w jej towarzystwie. Na ogół nie przeklinał, ale w tej sytuacji, nie potrafił nad sobą zapanować. Przecież ten idiota mógł zabrać jej życie przez swoją głupotę.
- Nie płaczę - odpowiedziała nieco zachrypłym głosem i odsunęła się od niego. Otarła dłonią wilgotne oczy i głęboko odetchnęła. - Idziemy? - zapytała, nie chcąc by chłopak zaczął drążyć temat.
- Idziemy. - Wymusił uśmiech, okrążył dziewczynę tak, by sam szedł od strony drogi i ruszyli w stronę kawiarni. Starał zachowywać się tak, jakby nic się nie stało, ale kiedy tylko przez głowę przemknęła mu wizja Marthy wchodzącej pod koła rozpędzonego samochodu, pękało mu serce. Nie wytrzymałby, gdyby znów ją stracił. Najchętniej skopałby kierowcę tego przeklętego mercedesa.
       Blondynka jednak nie dała się oszukać, oczy Liama czujnie obserwowały co się dzieje na jezdni, a oddech miał niespokojny. Kiedy usłyszał pisk opon po raz kolejny, jego ręka, automatycznie chwyciła dłoń Marthy, a sam spojrzał za siebie. Jak się okazało na drogę wybiegł łaciaty pies, a ktoś ostro wyhamował, nie chcąc go potrącić. Zdenerwowanie Liama udzielało się również Marthy, a jego dotyk przyspieszał jej tętno dodatkowo, za co w głębi ducha karciła samą siebie.

       Kelnerka najpopularniejszej w Claydon kawiarni Sunrise Cafe postawiła przed Marthą herbatę malinową i kawałek czekoladowego ciasta z bitą śmietaną, po czym to samo podała blondynowi. Życzyła im smacznego i odeszła do bufetu, gdzie wraz z koleżanką zaczęły po cichu plotkować o Liamie, a zaraz również i o Horanach. Chwilę później spekulowały czemu wrócił i wymyślały najróżniejsze rzeczy. Nie brakowało im tematów do rozmowy w przeciwieństwie do siedzących na przeciwko siebie Marthy i Liama, którzy od felernego przejścia dla pieszych nie odezwali się do siebie słowem, pomijając kilka zdań, dotyczących zamówienia.
       Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz miejsce nie zmieniło się od jego wyjazdu. Ściany nadal były czerwone, ogromne okna były nieco przysłonięte przez upięte po bokach bordowe zasłony, a pod sufitem wisiały pozłacane żyrandole. Ramy okien i drzwi były w kolorze ciemnego brązu, co dodawało kawiarni staromodnego klimatu, dzięki czemu znów poczuł się jak osiemnastolatek zapraszający młodszą siostrę swojego najlepszego przyjaciela na kalorie w czystej postaci, jednak Martha należała do osób, które mogły spędzać całe dnie objadając się słodyczami i nadal utrzymywały nienaganną figurę.
- Liam? - zaczęła blondynka podnosząc wzrok z ciasta, w którym niechętnie dziobała łyżeczką deserową.
- Tak? - zapytał, skupiając całą uwagę na niej.
- Nie mów o tym nikomu, okay? - poprosiła i onieśmielona brązowymi oczami znów wbiła wzrok w ciasto. - Wiesz jaka jest moja mama. Jak powiesz Niallowi, to wypaple Annie, a ona zacznie strasznie przeżywać, a jest w ciąży i nie powinna się denerwować - dodała.
- Okay - odpowiedział, po czym się uśmiechnął. - Widzę, że jesteś tak samo skryta jak kiedyś.
- Ja? - zapytała zaskoczona, również się uśmiechając, zadowolona, że przystał na jej prośbę bez wymówek.
- A kto? Ja? Wszyscy wiedzieli, kiedy działo się u ciebie coś złego, ale co konkretnie, nie wiedział nikt. Chyba, że już naprawdę nie mogłaś wytrzymać, wtedy coś mówiłaś, lecz to tylko pojedyncze dni słabości.
       Przez chwilę milczała wpatrzona w chłopaka, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
- Nie wiedziałam, że to widać, ale jeny, Liam, jaką ty masz dobrą pamięć.
- I nadal używasz 'jeny' - skwitował, wprawiając ją w jeszcze większe zdumienie. - Marthy, nie mam dobrej pamięci, wspomnienia to jedyne co miałem w Stanach, więc o nie dbałem - odparł cicho, przygryzając wargę. Wlepił wzrok w talerzyk i wreszcie sięgnął po łyżeczkę. Zaczął jeść, by nie patrzeć na blondynkę. Czuł, że powiedział za wiele, że on jako jedyny nie potrafił żyć dalej na porządku dziennym, a teraz jak ostatni idiota okazał swoją słabość. Zamiast poznawać nowych ludzi, wolał spędzać dnie leżąc w łóżku i rozmyślając nad tą częścią życia spędzoną w Claydon. Zawsze miał poczucie, że nawet jeśli został zdradzony, nie chciał zapomnieć jedynych lat życia, kiedy był szczęśliwy. Nawet jeżeli to szczęście było złudne.
       Nastąpiła między nimi cisza, którą zakłócała jedynie spokojna piosenka płynąca z radia. Kiedy rozpoznali melodię, niemal w jednej chwili podnieśli na siebie oczy.
- Twoja piosenka. - Uśmiechnął się Liam.
        Serce Marthy wręcz oszalało, w oczach automatycznie zakręciły się łzy, a kąciki ust uniosły do góry. "She's Like The Wind" leciało w radiu dosyć często i za każdym razem budziło w niej silne emocje bo zawsze mimowolnie wspominała przy tym Liama. Nawet, kiedy siedziała na krześle londyńskiej restauracji i wpatrywała się w pierścionek, który chwilę wcześniej trafił na jej palec, zaczęła myśleć o blondynie i zastanawiać się nad słusznością wypowiedzianego w odpowiedzi na pytanie Iva "tak", choć przecież było to absurdalne. Mimo to nie potrafiła przestać.
       Kochała tę piosenkę, odkąd usłyszała ją po raz pierwszy, a jej miłość do niej wzmogła się, kiedy tańczyła do niej z Liamem na balu szkolnym, na który ją zaprosił. Kilka dni później zagrał ją dla Marthy na pianinie, przez co pokochała ją bezgraniczną miłością, a teraz w trakcie ich pierwszego od prawie sześciu lat spotkania, leciała w radiu, co było totalnie nie do zniesienia dla jej biednego, słabego serca.
       Nie potrafiła zapomnieć o Liamie, mimo, że latami próbowała. W gorsze dni, przeglądała stare zdjęcia, słuchając przy tym muzyki i kiedy do jej uszu dochodził głos Patricka Swayze, mimo rodzącego się w jej sercu bólu, zaczynała wpatrywać się w jedno z jej ulubionych zdjęć. Przedstawiało szeroko uśmiechniętą Marthę ubraną w długą granatową sukienkę, której rękawy i góra dekoltu zrobione były z pięknej koronki. Na jej ramiona opadały blond loki, których górna część była delikatnie upięta tak, by włosy nie wpadały jej w twarz, nawet kiedy Liam podczas tańca obracał ją w szalonym tempie. Na zdjęciu stał obok niej, nieśmiało ją obejmując. Martha zawsze uwielbiała wpatrywać się w jego przepełnione radością brązowe oczy, przy których kącikach pojawiały się delikatne zmarszczki, kiedy szczerze się uśmiechał. Fotografia z balu przedstawiała je idealnie. Wtedy zazwyczaj w jej sercu budziła się ogromna tęsknota. Rzucała albumem o podłogę i kładła się na łóżku wtulając w ogromnego kremowego misia, którego dostała od Liama na ostatnie święta Bożego Narodzenia, które spędził w Claydon. Do tej pory Franek towarzyszył jej niemal każdej nocy.
- Jeny, Marthy, ty płaczesz?! - zaśmiał się łagodnie z jej reakcji.
      Zdając sobie sprawę z tego, że Liam widzi jej łzy, dziewczyna pochyliła głowę, dzięki czemu włosy przysłoniły jej twarz, lecz na nic się to nie zdało.
- Bo powiem żeby przełączyli stację - zagroził, w głębi serca wzruszony jej reakcją. Sięgnął przez stół, zdjął z jej nosa okulary i otarł kciukami zapłakane policzki. Nie widział w tym nic niewłaściwego, nawet się nad tym nie zastanawiał, bo za dawnych lat kiedy byli ze sobą blisko, zawsze tak robił, gdy płakała. To było niemal jak tradycja, odkąd jedenaście lat temu poślizgnęła się na trawniku na własnym podwórku.
       Doskonale pamiętał, kiedy jako trzynastolatek czekał na Nialla, siedząc na schodach domu Horanów, mimo, że pani Dorothy zapraszała go do środka. Zaczął się kwiecień i korzystając z pięknej pogody, postanowili udać się na pierwszą w tym roku przejażdżkę rowerami, dlatego nie mógł doczekać się, kiedy przyjaciel wreszcie wróci ze sklepu. Wyglądając chłopaka, nagle spostrzegł biegnącą w jego kierunku blondynkę, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, runęła na ziemię i stłukła sobie kolano. Mimo, że ich relacja polegała wówczas jedynie na mówieniu sobie "cześć", kiedy ich odwiedzał, podszedł do niej. Nie myślał nad tym wiele, zanim zdjął z jej nosa pobrudzone trawą okulary i nic nie mówiąc otarł jej mokre od łez policzki. To wtedy, kiedy niósł ją na plecach do jej domu, zaczęła rozwijać się ich znajomość. Widział, że czuła się mocno zażenowana zaistniałą sytuacją, dlatego zaczął rozmawiać z nią zupełnie o czymś innym, jakby jej upadek nigdy nie miał miejsca. To wtedy odkrył jak wspaniałą była osobą. Wcześniej raczej go unikała. Była dziesięcioletnią dziewczynką zauroczoną w najlepszym przyjacielu starszego brata i wolała wzdychać sobie do niego po cichu. Kiedy jednak przełamali pierwsze lody, rozmawiali coraz częściej, Marthy zaczęła chodzić na ich mecze, spędzali razem coraz więcej czasu, a pięć lat później był już w niej po uszy zakochany.
- Wiesz, może zepsuję całą magię, ale wtedy na tym balu to DJ nie puścił tego przypadkiem - przerwał ciszę Liam.
- Słucham?! - odparła oburzona odrywając się od niego.
- Poprosiłem o nią.
- Ale... skąd ty wiedziałeś, że ja ją tak uwielbiam? Annie ci powiedziała! - rzuciła oskarżycielskim tonem.
- Nie, mi nie powiedziała, ale powiedziała Niallowi. Jakbym zapytał Annie, to by ci wypaplała, a że powiedziała Niallowi, a Niall mi, to nawet nie skojarzyła faktów.
- Rodzony brat przeciwko mnie! Ja muszę Annie powiedzieć, że on ją całe życie wykorzystuje.
- Wydają się być szczęśliwi - stwierdził, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. Nie mogąc się jednak powstrzymać, wrócił do poprzedniego tematu. - Ale przyznaj, że bal ci się podobał, a ta piosenka szczególnie.
- Pewnie, zniszczyła mi cały makijaż, nad którym męczyłam się dobrą godzinę - odparła, nie chcąc przyznać mu racji.
- Nikt nie kazał ci się malować.
- Wyglądałabym wtedy jak dwunastolatka.
- Nawet jeśli, to co z tego? - zapytał lekceważącym tonem
- No, w tej sytuacji ty wyglądałbyś jak pedofil - skwitowała.
       Liam głośno się zaśmiał.
- Mnie też odmładzali przez tę grzywkę i to o dobre dwa lata - bronił się.
- Szesnastolatek i dwunastolatka. To nadal nie wygląda dobrze.
- Trudno cię zadowolić - westchnął i przez chwilę jedli w ciszy ciasto.
- Zatrzymałeś się u Nialla? - zapytała, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
- Tak... musiałem, nie dali mi wyboru. Zresztą gadałem z Niallem do trzeciej nad ranem. Myślałem, że dziś nie wstanę, a musiałem ogarnąć sprawy z domem. Annie ci już wszystko powiedziała? - zapytał, uśmiechając się.
- Dzwoniła do mnie wczoraj, ale teraz chyba ma na mnie focha. Postanowiłeś już coś w sprawie domu? - zapytała, a jej serce zaczęło pompować krew szybciej. Bała się odpowiedzi, mimo, że nawet nie wiedziała jakiej oczekiwała. Z jednej strony pragnęła by Liam został, a z drugiej obawiała się, że to skomplikuje jej życie. Zbieg okoliczności, jaki temu wszystkiemu towarzyszył, przerażał ją dodatkowo. Jedna z jej ulubionych piosenek, kojarząca się jedynie z Liamem, puszczona w restauracji zaraz po oświadczynach Iva i lecąca w radiu, akurat kiedy po sześciu latach wyszli razem do kawiarni. To mogła jeszcze zignorować, ale ta sytuacja na pasach? Codziennie nimi wracała, a to dziś niemal została na nich potrącona. Niewątpliwie Liam ją uratował. I czemu musiał wrócić akurat cztery miesiące przed jej ślubem?
- Postanowiłem, że trzeba go wyremontować - odpowiedział krótko. - Czemu Annie ma focha?
- A wiesz... to takie ciążowe humorki. Niall pewnie skakał z radości jak cię zobaczył? Strasznie mu ciebie brakowało przez te lata - stwierdziła, wymuszając uśmiech.
- Myślę, że Annie mu tę stratę zrekompensowała.
- Gadasz głupoty. Annie ma Nialla, co nie zmienia faktu, że dzwoni do mnie po kilka razy dziennie. To nie jest to samo - odparła z przekonaniem.
- Miał resztę chłopaków.
- Boże, Liam, jak ty nic nie rozumiesz - westchnęła z politowaniem. - Kiedy wyjechałeś, ich kontakt osłabł, bo bez ciebie to nie było to samo i Niall nie chciał już tak chętnie się ze wszystkimi spotykać. Oczywiście kolegują się nadal, ale twierdzenie, że ktoś zajął w życiu Nialla twoje miejsce, jest czystą głupotą. Nawet nie wiedział kogo wziąć na drużbę, kiedy planowali z Annie ślub. Jeżeli zostaniesz, jestem przekonana, że poproszą cię o bycie ojcem chrzestnym ich syna - dokończyła z przekonaniem.
- Pff, jasne - skwitował, próbując ukryć mimowolnie wkradający się na jego twarz uśmiech.
- Założymy się? - zaproponowała prowokacyjnie.
- Dobra, o co? - odparł, pochylając się nad blatem stołu, patrząc jej w oczy.
- Nie mam pomysłu. Wymyśl coś. Chociaż przydałoby mi się nowe pióro.
- Nie bądź taka pewna siebie. - Zmrużył oczy, uśmiechając się. - Ale niech ci będzie, mi też przyda się pióro.
- To będziesz musiał kupić dwa. Tylko pamiętaj, stalówka F.

         Kiedy zbliżali się do domu Nialla i Annie. Martha w zupełności zaabsorbowana towarzystwem blondyna już nie pamiętała o incydencie z przejścia dla pieszych, a nawet o porannej rozmowie z Ivem. Dopiero, gdy zasiedli przy stole w kuchni i Annie wcale nie wyglądała na złą za wczorajszy wieczór, poczuła, że wbrew pozorom, coś jest nie tak.
- Mogę cię na chwilę prosić? - zapytała szatynka i nie czekając na odpowiedź, pociągnęła Marthę za rękę, a parę minut później siedziały już na znajdującej si w ogrodzie za domem, drewnianej, zrobionej przez Nialla, huśtawce.
- Co jest? - zaczęła Martha.
- Ivo dziś u mnie był.
- Słucham? - przerwała jej zaskoczona.
- Pytał czy to prawda, że pokłóciłam się z Niallem - dodała, po czym blondynka znów jej przerwała.
- No, to się w głowie nie mieści! Przecież mówiłam mu rano...
- Marthy, on twierdzi, że wołałaś przez sen Liama. Pytał o niego. Powiedziałam mu, że to z tobą powinien porozmawiać, wkurzył się i wyszedł, mówiąc, że wczoraj widział jak się z nim obściskiwałaś. - Zerknęła na Marthę, którą najwyraźniej zatkało, po czym spuściła wzrok na skoszony niedawno trawnik. Jej uwagę przykuły jednak dłonie dziewczyny, którymi nerwowo się bawiła. Przez chwilę się im przyglądała, zanim znów się odezwała. - Gdzie masz pierścionek? - zapytała podejrzliwie.
          Blondynka nic nie mówiąc wyjęła przedmiot z kieszeni jeansów.
- Powiedziałaś Liamowi o zaręczynach?
- Nie - dodała cicho po chwili.
- Okay, wczoraj mogłaś się wykręcić brakiem okazji, ale chowanie pierścionka to inna sprawa.
- Boże, Annie, powiem mu, ale nie teraz - odparła, choć wcale nie chciała się do tego przyznawać.
- Marthy, ja nie wiem co ty wyprawiasz i wiem, że mi nie powiesz, ale to może przynieść więcej złego niż dobrego. Ivo już jest na ciebie zły, a co jeśli w Liamie obudzą się dawne uczucia? Wtedy mu powiesz "sorry, Liam, ale jestem zajęta".
- Gadasz głupoty.
- Nie, Marthy, nie gadam głupot.
- To nie jest takie proste - skwitowała, marząc by ich rozmowa jak najszybciej się zakończyła.
- Wiem. - Westchnęła. - Po prostu przemyśl to wszystko dobrze, bo możesz narobić sobie kłopotów.
          Zapadła między nimi niezręczna cisza, którą w końcu przerwała Annie.
- Może nie powinnam o to pytać, ale jesteś pewna co do tego ślubu?
- Oczywiście! Co to w ogóle zapytanie? - odparła z oburzeniem nieco zbyt gwałtownie.
      Szatynka wymownie spojrzała na jej lewą dłoń, po czym wstała z huśtawki, nie chcąc jej krępować. Doskonale wiedziała, że niczego się od niej nie dowie, dopóki sama nie postanowi się jej zwierzyć, więc zrezygnowała z dalszego wypytywania.
- Idziemy? Pewnie pizza się już pali.
- Zrobiłaś pizzę? - zapytała z ekscytacją.
- Niall zrobił. Mam nadzieję, że jadłaś coś wcześniej - odparła, uśmiechając się, tym samym rozluźniając napiętą atmosferę, która pojawiła się wraz z początkiem ich rozmowy. - I nadal jestem na ciebie zła za wczoraj - dodała, pokazując blondynce język.


~*~
Mam nadzieję, że jeszcze żyjesz :)

8 komentarzy:

  1. Co się wydarzyło w ciągu ostatnich dwudziestu minut? Bo jestem nieżywa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałaś, że można wykrzywić twarz jednocześnie do uśmiechu i do płaczu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Liam, wyjdź za mnie. Liam to moje życie. Liam, kocham Cię. LIAM :C *ryczę*

    OdpowiedzUsuń
  4. to najpiękniejsze, co w życiu przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Każde słowo, każdy uśmiech i każdy gest w towarzystwie Liama sprawia wrażenie tak naturalnego, że niemalże czuję jego obecność. Uśmiecham się dokładnie w tych samych momentach, co Martha, i pewnie myślę nawet to samo. Czuję się, jakbyś ubierała w słowa marzenia, o których nie zdążyłam pomyśleć. Jakbyś zamieniła w lekturę sny, których nie zdążyłam wyśnić. Mój wielki pasjonat superbohaterów sam zamienił się w supermana i uratował mi życie. Kiedy wtulałam się w jego ramiona, niemal czułam, jak zaciskam palce na jego ciuchach. Jego opiekuńczość i troska sprawia, że moja dusza szaleje. I gdy złapał moją dłoń w zwykłym odruchu, chciałam żeby już nigdy jej nie puszczał. Motyw z balem, z piosenką.. BRAK MI SŁÓW. Staje mi przed oczami scena, kiedy w moich uszach brzmi She's Like The Wind, a ja patrzę w te piękne, brązowe oczy Liamam, które magnetyzują swym spojrzeniem, w których igrają blaski świateł, i jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. A dziesięcioletnia Marthy, wykładająca się na ziemi na widok Payne'a - to takie realistyczne! Zawsze byłam niezdarą. ,,a pięć lat później był już w niej po uszy zakochany.'' *rycząca emoji x382* Liam pielęgnujący wspomnienia rozłożył mnie na łopatki. W końcu to ja jestem tą, która nigdy nie potrafi move on, a tu bam, Liam jest Dawsonem. Tym, który kocha tylko raz. A fakt, że wszystkim ważnym dla mnie rzeczom nadajesz jeszcze szersze znaczenie i łączysz je z Liamem - Boże, nawet nie wiem, co powiedzieć. Kocham to.
    Druga część komentarza: Ivo. Mój biedny, poszkodowany, kochany Ivo. Powiem szczerze, że troszeczkę się rozczarowałam, bo miałam nadzieję, że wysiądzie z tego samochodu, zrobi im awanturę, Liam się wszystkiego dowie i w ogóle będzie taka dramatyczna scena. Ale wtedy nie byłoby tego, co było później, więc jestem Ci za to wdzięczna. ,,I to, że przytulała go mocniej, niż kiedykolwiek przytuliła Ivo.'' mnie zabiło i naprawdę chciałam płakać. Ale nie mogłam. By the way niezłą ma Ivo furę. Musi być niezłą partią w okolicy, lol.
    Zachowanie Marthy to czysta ja. Sama nie wie, o co jej chodzi, ale nie chce inaczej. I ma nadzieję, że jakimś cudem wszystko się samo rozwiąże.
    Umieram z ciekawości nad tym, co będzie dalej. I wiem, że uważasz, że ''piekło'' już było, ale ja myślę, że dopiero będzie. Przecież Martha nie zerwie od tak zaręczyn i nie rzuci się w ramiona Liama. A Liam od tak nie zostanie w Claydon, odcinając się od rodziny i dotychczasowego życia, bez grosza przy duszy. Tutaj się jeszcze wiele będzie działo, wierzę w Ciebie. Trochę szkoda, że Ivo wyjechał, ale w sumie to tylko podwyższa napięcie, bo co się dopiero będzie działo, kiedy on wróci.
    Boże, jestem taka szczęśliwa, czytając Calgon. Kocham Cię, Ania. ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. P.s. Horan zrobił huśtawkę?!?!?!?!?! buahahaha. chyba odziedziczył zdolności po moim tacie!

    OdpowiedzUsuń