Wróciły jednak dość szybko. Annie, jak gdyby nigdy nic, od razu podeszła do piekarnika, lecz Niall natychmiast ją odsunął, twierdząc, że robienie pizzy to jego działka. Podczas gdy zaczął krzyczeć, a szatynka próbowała uświadomić go, że powinien włożyć poparzony palec do zimnej wody, Liam zerknął na opartą o framugę drzwi Marthę, która wydawała się zmartwiona i jakby trochę przygaszona.
- Niall, tylko ty potrafisz być tak genialny, żeby gołymi rękoma wyciągać z piekarnika pizzę - mruknęła Annie, siadając przy stole.
- Nie pyskuj! Bo dostaniesz szlaban! - odparł rozdrażniony, kładąc na stole talerz z jedzeniem, po tym, jak wyjął potrawę, tym razem przez kuchenne rękawice.
Szatynka zszokowana otworzyła usta i wpatrywała się w męża, nie dowierzając własnym uszom.
- O nie! To ty właśnie dostałeś szlaban. Miesięczny.
Niall głośno zaczerpnął powietrza, wybałuszając na żonę oczy.
Zdezorientowany Liam spojrzał na blondynkę, nie wiedząc o co chodzi.
- Wolisz nie wiedzieć - odparła bezgłośnie.
- Siadaj, siostro - zawołał wesoło blondyn, pojawiając się przy Marthcie i obejmując ją ramieniem, po czym przyciągnął ją do stołu i usadowił na krześle obok Liama.
- Niall, naprawdę, usiadłabym sama - stwierdziła zirytowanym tonem.
- Ale wlokłabyś się pół godziny, a ja jestem głodny i chciałbym już zacząć jeść - odparł siadając naprzeciw Liama.
- A czy ja ci bronię jeść?
- To bardzo nieładnie, jakbym zaczął jeść sam. Oj, nie jęcz Martha - dodał rozdrażniony.
Blondynka zmrużyła gniewnie oczy, a Liam zaśmiał się widząc, że relacje rodzeństwa pomimo upływu lat nic się nie zmieniły.
Annie usiadła na łóżku i wyjęła z albumu wszystkie zdjęcia z Ivem, choć czuła, że robi źle. Uznała jednak, że w gruncie rzeczy, zaręczyny Marthy to jej sprawa i nie powinna jej zmuszać do wyjawienia prawdy. Poza tym najzwyczajniej w świecie, nie chciała być tego świadkiem. Podejrzewała, że kiedy Liam dowie się o zaręczynach, radość w jego oczach zgaśnie. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale była pewna, że oboje nadal coś do siebie czuli i niewiele brakowało, by owe "coś" zaczęło się rozwijać.
Przejrzała fotografie jeszcze raz, po czym wróciła do salonu, gdzie Niall z niecierpliwością czekał, aż żona przyniesie mu album. Kiedy mu go podała, automatycznie wcisnął przedmiot w ręce przyjaciela i przyciągnął na kolana żonę, która od razu się w niego wtuliła. Tym samym para zasłoniła siedzącej obok Marthcie, widok na zdjęcia
- Przepraszam, ale ja nic nie widzę - powiedziała, przypominając bratu o swojej obecności.
- To idź z drugiej strony. Będziesz miała wspaniały widok.
Dziewczyna posłała mu krzywy uśmiech, po czym ze zrezygnowaniem wstała z kanapy i usiadła na drugim jej końcu, obok Liama. Pochyliła się delikatnie w jego stronę, by przyjrzeć się zdjęciu, które przedstawiało ją i Nialla, jako małe dzieci. Na kolejnym była sama blondynka uśmiechająca się, tym razem uwydatniając braki w uzębieniu.
- Ty mi na złość to zdjęcie dałeś na początek, Liam, a ty chciałeś obejrzeć zdjęcia ze ślubu, są znacznie dalej - powiedziała, wyciągając ręce do albumu, zamierzając zabrać z widoku jej kompromitujące zdjęcie. Blondyn jednak podał przedmiot przyjacielowi. - Zdrajca! - rzuciła w jego stronę, po czym wychyliła się w stronę brata, który posiadał jednak większy refleks i szybko zabrał go z zasięgu jej rąk. - Nie lubię was, idę sobie - ogłosiła poważnym tonem, po czym wstała z kanapy.
- Zostań, Marthy, teraz ponabijamy się z Nialla - zażartował Liam, łobuzersko się przy tym uśmiechając.
- Okay, przekonałeś mnie - odparła od razu i wróciła na miejsce.
- Rozczaruję was, bo zawsze byłem niesamowicie fotogeniczny i wiedziałem, kiedy nie pokazywać zębów, nie macie się z czego śmiać. - Podał Liamowi album, a on zaczął po kolei przeglądać zdjęcia.
Na zmianę, to płakali, śmiali się, kłócili, przytulali i robili różne najdziwniejsze rzeczy przypominając sobie dawne czasy.
- Ej, dziewczyny, a wiecie, jak Liam się cykał, żeby zaprosić Marthy na bal? - zaczął Niall, przyglądając się zdjęciom ze szkolnej imprezy.
Marthy przelotnie spojrzała na siedzącego obok blondyna, uśmiechając się, gdy uświadomiła sobie, że po raz pierwszy od czasu jego wyjazdu, nie ma w oczach łez, na widok fotografii upamiętniających jeden z najpiękniejszych wieczorów jej życia. W najśmielszych snach nie marzyła, że jeszcze kiedyś obejrzą je razem.
Roztarła sobie ręką kark, który bolał ją już od dłuższego czasu. Pozycja, którą musiała przybrać, by widzieć zdjęcia, nie była zbyt wygodna. W końcu doszła do wniosku, że i tak dotyka głową ramienia Liama, więc oparła się o niego całkowicie, dzięki czemu jej mięśnie od razu się rozluźniły.
- Przepraszam cię, Niall, ale i tak byłem szybszy od ciebie - odparł blondyn, jak gdyby nigdy nic, podczas, gdy jego serce waliło jak szalone, odkąd tylko poczuł, że Martha się o niego opiera. - Annie, jakim cudem zdążyłaś kupić sukienkę?
- Dostałam cynk wcześniej. - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Marthy! - warknął Niall, wiedząc, że to sprawka jego siostry.
- Nie marudź, Niall, powinieneś mnie po rękach całować, bo gdyby nie ja, Annie by z tobą nie poszła. Trzy dni to naprawdę mało by wybrać sukienkę. Dzięki mnie miała na to cały miesiąc.
Przez chwile rodzeństwo patrzyło na siebie w milczeniu, Niall chciał zabić Marthę wzrokiem, ale jej szeroki uśmiech szybko roztopił mu serce i złagodniał, wypuszczając całą irytację jednym westchnięciem.
Martha doskonale czuła, jak ciało Liama się napięło, kiedy w albumie zaczął się dla niego dział "życie moich przyjaciół beze mnie". Wszyscy widzieli, jak chłopakowi w jednej chwili zrobiło się przykro, więc nie rozdrabniali się nad szczegółami, jedynie przekręcali kartki, aż do momentu, kiedy ich oczom ukazała się fotografia Nialla i Annie na plaży, z dnia, w którym to blondyn uklęknął przed dziewczyną i poprosił ją o rękę. Podczas, gdy Niall ponownie opowiadał Liamowi jak wszystko zorganizował, a potem przeszedł do ich ślubu, Martha zagłębiła się we własnych myślach. Wiedziała, że będzie musiała zadzwonić do Ivo i wszystko mu wyjaśnić, na co naprawdę nie miała ochoty. Przytłaczało ją zamieszanie, jakie pojawiło się w jej życiu, ale jeżeli było to ceną za powrót Liama, była w stanie ją zapłacić. Próbowała ułożyć sobie w głowie rozmowę z Ivo, ale szybko odpłynęła myślami gdzie indziej. W końcu prawie bezsenna noc zaczęła dawać o sobie znać i nim się spostrzegła, zasnęła, wsłuchując się w oddech Liama.
- Zagrajmy w kalambury! - zaproponował z dziecięcą radością Niall, kiedy skończyli przeglądać zdjęcia.
- Niall, obudzisz Marthy - uciszyła go szatynka.
- Zasnęła? - zapytał zdziwiony, wyglądając zza Liama. - Kiedy?
Liam ponownie otworzył album i odnalazł zdjęcie Annie i Nialla znad oceanu.
- Gdzieś w tym momencie
Blondyn wstał do pionu i podszedł do siostry, lekko ją dotykając.
- Czekaj, nie budź jej - zaoponował natychmiast Liam, czym wprawił przyjaciela w lekkie osłupienie.
- Okay, ehm... pójdę wstawić wodę na herbatę - odparł i szybko opuścił pomieszczenie. Annie podniosła się i wyszła za nim mrucząc pod nosem, że po coś idzie.
Blondyn delikatnie odsunął od siebie Marthę, by móc objąć ją ramieniem, na którym jeszcze chwilę temu się opierała. Drugą rękę wsunął jej pod kolana i starając się jej nie obudzić, położył ją na brązowej kanapie Horanów.
- Liam, nie wyjeżdżaj.... - wymamrotała cicho przez sen.
Przez chwilę zastanawiał się, czy aby się nie przesłyszał, mając wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Już miał to uznać za wybryk swojej wyobraźni, kiedy ponownie usłyszał jej głos.
- Liam, zostań, proszę - dodała jeszcze ciszej, a po jej policzku, wtulonym teraz w poduszkę, spłynęła łza.
- Zostanę - odparł zachrypłym głosem i chwycił ją za rękę. W ułamku sekundy podjął decyzję. Skoro po sześciu latach nadal miała koszmary związane z jego odejściem, nie mógł opuścić jej po raz drugi. Miał mieszane uczucia. Z jednej strony cieszył się, że nigdy o nim nie zapomniała, ale z drugiej... świadomość, że każdej nocy przeżywała jego odejście na nowo, była okropna.
Wiedział, że spała i go nie usłyszała, ale postanowił, że dotrzyma jej, pomimo wszelkich trudności losu, jakie mogły się przed nim pojawić. Kciukiem otarł słoną kroplę twarzy blondynki i nie mogąc się powstrzymać, pocałował jej czoło.
Annie zatrzymała się przed drzwiami, zaciskając dłonie na kocu, który niosła dla Marthy. Dopiero po chwili zorientowała się, że Niall stoi obok i słyszał to, co ona. Wymienili przerażone spojrzenia, po czym blondyn powoli podszedł do małżonki i ją objął. Sam nie wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić.
- Będą kłopoty.
Do tej pory nie dopuszczał do siebie myśli, że jego siostrę i Liama nadal mogło coś łączyć. Przecież nie widzieli się tyle lat! Poza tym Marthy miała narzeczonego, dlaczego więc wołała przez sen Liama? Ale czy mógł ją o to winić? Wiedział, że po wyjeździe chłopaka, miała koszmary, ale nie sądził, że trwało to do tej pory.
- Wiesz jak Marthy przywiązuje się do ludzi, byli przyjaciółmi, to nie musi od razu oznaczać, że nadal się kochają - stwierdziła niepewnie.
Niall jedynie pokiwał głowę mocniej tuląc żonę. Oboje nie wierzyli w to, co powiedziała, ale żadne nie odważyło się powiedzieć tego na głos.
Jak gdyby nigdy nic wrócili do salonu, lecz Liam wyczuwał w ich zachowaniu dziwne napięcie. Szatynka wydawała się dziwnie zamyślona, kiedy okrywała ciało blondynki kocem, a gdy Niall na niego spojrzał, musiał spuścić wzrok. Czuł, że gdyby popatrzył w niebieskie oczy przyjaciela chwilę dłużej, ten wyczytałby z niego wszystkie odczucia. Zupełnie, jakby miał w nich jakiś skaner.
- Macie może WiFi? - zaczął, chcąc przerwać jakoś krępującą ciszę. - Muszę odbyć z tatą dłuższą rozmowę.
Niall był aż zanadto chętny do pomocy Liamowi, przez co nabrał pewności, że coś było nie tak. Nie miał jednak czasu myśleć nad tym dłużej. Wrócił do swojego tymczasowego pokoju, wysłał ojcu SMS-a z prośbą, by wszedł na Skype'a i uruchomił zabranego ze sobą z L.A. laptopa. Czekał kilka minut, aż jego ojciec stał się widoczny i uruchomił połączenie wideo. Kilka sekund później zobaczył w ekranie komputera twarz mężczyzny. Cieszył się, że był jeszcze w pracy i matka ich nie słyszała.
- Cześć, synu, jak tam sprawa domu? - zaczął na wstępie.
- Wiedziałeś? - przerwał mu Liam, wbijając wzrok w oczy ojca. Miał nadzieję, że to skłoni go do mówienia prawdy, ale niewyraźny obraz udaremnił jego plan.
- O czym mówisz, Liam? - zapytał spokojnie, pochylając się bliżej kamerki.
- Wiedziałeś, że matka nie wysyłała moich listów i trzymała wszystkie, które przyszły do mnie?
Z ulgą, widząc minę szatyna, stwierdził, że nie brał udziału w spisku Luisy, co dodało mu nieco otuchy. Jego zaufanie wobec ojca pozostało nienaruszone.
- Widziałeś się z nimi? - zapytał rzeczowo James Payne.
- Tak, zatrzymałem się u Nialla. Tato, wyobrażasz to sobie? W zeszłym roku wziął ślub z Annie i nawet zaproszenie przede mną ukryła - odchrząknął, kiedy usłyszał, jak jego głos się załamuje.
- Nie miałem o niczym pojęcia - odparł ze współczuciem, spoglądając na syna, po czym zapadło między nimi milczenie.
- Tato, mogę cię o coś prosić? - zapytał, a kiedy James kiwnął głową, kontynuował. - Możesz powiedzieć matce, że dzwoniłem i prosiłem cię, żebyś dał mi jakąś pracę, którą mógłbym wykonywać przez internet, bo się tu nudzę czy coś?
- Jasne, nie ma problemu.
Blondyn wymusił uśmiech, po czym przełknął ślinę, bojąc się odmowy w poważniejszej dla niego sprawie.
- A mógłbyś poszukać tych listów? - zapytał cicho.
Mężczyzna przez chwilę milczał, po czym westchnął.
- Liam, nie sądzę, aby ona je gdzieś trzymała. Poza tym, jeśli zorientuje się, że znikły, pewnie wszystkiego się domyśli, chcesz żeby zwaliła ci się na głowę?
- Masz rację, ale możesz sprawdzić, czy przynajmniej gdzieś są? Proszę.
- Okay, tyle mogę zrobić.
- Tato...
- Tak?
- Myślę o tym, żeby znów tu zamieszkać.
Tymi słowami wprawił ojca w lekkie osłupienie, ale w gruncie rzeczy nie dziwił się synowi. Mimo, że nie spędzał z nim wiele czasu, doskonale widział, że chłopak nigdy dobrze nie zaaklimatyzował się w L.A. Nie było dla niego zaskoczeniem, że myślał o powrocie do Claydon, ale to, że pomyślał o tym tak szybko, owszem.
- Rozumiem, Liam - odparł tylko, choć było przykro na myśl, że jego syn zamieszka na innym kontynencie. - A co u twoich przyjaciół? - zapytał, chcąc nieco rozluźnić atmosferę.
- Zostanę wujkiem - odparł, natychmiast się uśmiechając.
- Niall? - zapytał, mając nadzieję, że trafił. Doskonale wiedział, że to jego matkę Liam uważał za głównego rodzica, ale teraz, kiedy jej nie było, chciał mu pokazać, że nadal miał rodzinę i wbrew pozorom, ojciec interesował się jego życiem.
- Tak - odparł z uśmiechem.
- A co u Marthy? - zapytał i mimo niewyraźnego obrazu, zobaczył, jak jego syn niemal natychmiast przybrał rozmarzoną minę.
- Jest bibliotekarką - powiedział, po czym się zaciął, zdając sobie sprawę, że niczego więcej nie może ojcu powiedzieć, gdyż niewiele mu o sobie powiedziała. - Możesz powiedzieć matce, że nie mam kasy w komórce? Obiecałem jej, że dzisiaj do niej zadzwonię, ale nie mam ochoty z nią rozmawiać.
- Jasne. Dobra, Liam, muszę wracać do domu, pozdrów Marthy, Nialla i resztę.
- Okay, dzięki, tato.
- Nie ma o czym mówić, zadzwoń niedługo. Pa - uśmiechnął się, a kiedy syn go pożegnał, zakończył połączenie. Złożył laptopa i zakrył dłońmi twarz. Przy Liamie starał się tego nie okazywać, ale był przerażony tym, co zrobiła Luisa i wiedział, że nie ich da synowi spokoju, jeśli ten zamieszka w Claydon.
Blondyn wrócił do kuchni i przekazał Horanom pozdrowienia od ojca. Dopiero teraz zorientował się jak wielki strach czuł przed rozmową z ojcem. Poczuł ogromną ulgę, wiedząc, że jego jedynym wrogiem była Luisa. Nadmiar uczuć zrobił swoje i zaraz zaczął o wszystkim opowiadać przyjacielowi. Nie powiedział mu jedynie o planowanym zamieszkaniu w Claydon, bo nawet jeżeli Niall tego chciał, zapewne uznał by go za wariata, gdyby dowiedział się, że tak szybko postanowił tu zostać.
- Jeny, która godzina? - zapytała Martha, pojawiając się w kuchni.
- Wpół do ósmej - odpowiedziała Annie, opierając się o kuchenny blat. Ucieszyła się na widok blondynki, bo już wariowała od bezsensownych rozmów siedzących przy stole mężczyzn. - Herbata ci ostygła.
- Tyle spałam? Nieważne, zaschło mi w gardle. - Chwyciła szklankę i wypiła całą jej zawartość nawet na chwilę nie odrywając jej od ust. - Jak tam mały Horanek? - zapytała, wymownie spoglądając na wypukły brzuch szatynki.
- W porządku. - Odwróciła się przodem do szafki, tym samym przybliżając się do blondynki. - Zadzwoń do mnie, jak będziesz mogła - dodała, patrząc jej prosto w oczy.
- Coś się stało? - zapytała z niepokojem.
- Tak, stało, ale musimy o tym pogadać na osobności - dodała ciszej.
- Okay, to ja będę już szła do domu - pochyliła się nad nieco niższą od niej szatynką i uścisnęła ją na pożegnanie. - Cześć! - zawołała do chłopców.
- Już idziesz? - zapytał zaskoczony Niall.
- Tak, zanim dojdę do domu będzie już ciemno. Jeny, macie strasznie niewygodną kanapę - jęknęła, czując ból w plecach.
- Ona jest bardzo wygodna - zaprotestował jej właściciel. - Co najwyżej jest niewygodna do spania.
- Och, Niall, daruj sobie - odparła. - Powinniście iść na jakąś terapię, oboje.
- Miałem na myśli, że bardzo wygodnie się na niej ogląda filmy, to ty masz jakieś dziwne myśli!
- Jasne, jakbym cię nie znała to może bym uwierzyła. Lecę, pa!
- Poczekaj, odwiozę cię! - Liam zerwał się z miejsca i zaraz stanął przy drzwiach.
Nim blondyn zdążył coś powiedzieć obojga nie było już w domu. Westchnął i wsparł głowę na rękach opartych o stół.
- Nie przejmuj się, są dorośli, dadzą sobie radę.
- Annie, ona nie miała pierścionka! - zawołał oburzony.
- Zauważyłam... ale nadal nie mam pojęcia co jest grane.
Liam z uśmiechem otworzył przed Marthą drzwi, a gdy weszła do chevroleta, zamknął je i okrążył samochód, by zasiąść za kierownicą. Nieśpiesznie wyjechał z podwórka i ruszył drogą prowadzącą do domu blondynki. Dopiero, kiedy znaleźli się na ulicy, przy której mieszkała, zaczęli rozmawiać.
- Jak się spało? - zapytał z rozbawieniem.
- Ta kanapa jest naprawdę strasznie niewygodna - odparła natychmiast - przynajmniej do spania - dodała, na co chłopak się zaśmiał. - Oni są, serio jacyś chorzy! Ciesz się, że nie widziałeś SMS-ów Annie.
- Nasłuchałem się Nialla i my wystarczy. A właśnie, tata kazał cię pozdrowić - powiedział przelotnie spoglądając na dziewczynę, po czym ponownie skupił wzrok na drodze.
- Twój tata mnie pamięta? - zapytała zaskoczona.
- Też byłem zdziwiony, ale tak. Prosiłem go, żeby krył mnie przed matką...
- Nie wiedział o niczym?
- Nie - zaparkował przed domem Marthy, zawiedziony, że podróż trwała tak krótko i zgasił silnik.
- Wejdziesz na herbatę? - zaproponowała.
- Może innym razem. Wyglądałaś na zmęczoną, więc może idź od razu spać - odparł, unosząc kąciki ust do góry.
- Okay - odparła, również się uśmiechając. - Do zobaczenia. - Rozpięła pasy i pochyliła się nad chłopakiem, który od razu wyciągnął do niej ramiona. Mocno ją uścisnął, przymykając przy tym oczy.
- Do jutra - rzucił i kiedy został w aucie sam, wycofał samochód i odjechał, czując się znów jak osiemnastolatek, cieszący się z każdej chwili spędzonej z blondynką. Kompletnie nie miał kontroli nad uczuciem, które odradzało się w jego sercu z coraz większą mocą za każdym razem, kiedy spędzili razem choć sekundę. Uśmiechnął się w mylnym przekonaniu, że wreszcie jego życie się układa.
~*~
W Claydon też jest Święty Mikołaj. Nie wiem co się z Tobą dzieje, bejbe, ale mam nadzieję, że znajdziesz prezent :) xxxxxxxxxx
Nie wiem, co Ty ze mną robisz, ale ze świątecznymi piosenkami Celine w tle, nie sposób nie ryczeć nad tym rozdziałem. Jesteś moim najwspanialszym Mikołajem, a Liam prezentem z nieba. Chciałabym, by czytanie Calgonu trwało wieki i mogło być moim caluteńkim życiem. Nie ma na świecie nic piękniejszego.
OdpowiedzUsuńWcale nie chodzi o Liama, to znaczy nie tylko. Życie w Calgonie jest takie piękne.
OdpowiedzUsuńall i want for christmas is calgon
OdpowiedzUsuńa wiesz, że czekałam na ten rozdział jak głupia i w oba piątki nabiłam chyba setki odwiedzin. a w ten już byłam bliska rozpaczy, przy czym dopiero w wannie pomyślałam ,,o chmurka, to będzie na Mikołaja!''. po północy nie było, a tu bum, o drugiej.
OdpowiedzUsuńno to zorientowałyśmy się mniej więcej w tym samym momencie, kiedy będzie szóstka :P
Usuńmówiłam, że genialne pomysły przychodzą do mnie w łazience.. lol
Usuń