Niall zdecydowanie uwielbiał towarzyszyć Annie podczas wizyt u ginekologa. W trakcie badania USG nie spuszczał wzroku z monitora, nawet jeśli nie potrafił w nim dostrzec kształtu dziecka, a kiedy po zakończeniu wizyty, Dr. Grant z uśmiechem informował ich, że ciąża przebiega pomyślnie, musiał powstrzymywać się od wracania do domu w podskokach.
Tym razem jednak nie potrafił się cieszyć. Martwił się o Marthę i wściekał na siebie za to, co jej powiedział. W pewnym momencie ich kłótni przestała liczyć się prawda, a zaczęła zasada "powiem ci jeszcze to, żeby dokopać ci bardziej". Nie chciał, żeby tak to się potoczyło, zamierzał przemówić jej do rozumu, lecz przyniosło to więcej złego, niż dobrego.
- Pojedziemy do Sunrise Cafe? - poprosiła Annie, kiedy wsiedli do samochodu.
- Annie, Liam dopiero co wrócił, chciałbym z nim pogadać... - zaczął, ruszając z parkingu.
- A ja chciałabym pogadać z tobą - przerwała mu, doskonale ukrywając po sobie to, że wiedziała, iż Liama nie ma w domu, więc i tak blondyn nie miałby możliwości z nim porozmawiać.
- Okay... - mruknął z niezadowoleniem. Już wtedy czuł, że się pokłócą. Byli razem od sześciu lat, więc sprzeczki były dla nich na porządku dziennym, dlatego też zwykle się nimi przejmował. Godzili się jeszcze tej samej godziny, podczas której Annie płacząc, rzucała w niego przeróżnymi przedmiotami, krzycząc przy tym, że ma go dosyć. Jednak odkąd tylko dowiedział się o ciąży, uważał, by jej nie denerwować i jak dotąd, świetnie mu to wychodziło. Miał cichą nadzieję, że jego przeczucia okażą się mylne, lecz bojowa mina szatynki nie wróżyła nic dobrego.
Chłopak zerkał na siedzącą przed nim Annie, która sama nie wiedziała jak powinna zacząć ich rozmowę. Dopiero, gdy kelnerka przyniosła ich zamówienie, przerwali milczenie.
- Niall, myślę, że nie powinniśmy wtrącać się w sprawy Marthy - powiedziała niepewnie, mieszając herbatę. Skupiła wzrok na filiżance, jakby to miało ochronić ją przed złością męża.
- Annie, to moja siostra, martwię się o nią - wyjaśnił spokojnie, wpatrując się w błękitne oczy, kiedy wreszcie na niego spojrzała. - Sama widzisz jak ona się zachowuje...
- Przepraszam, ale mam wrażenie, że to ty im wmawiasz, że jest między nimi coś więcej niż jest w rzeczywistości.
- Nie rozumiesz. - Chwycił ją za rękę. - Nie słyszałaś, jak kiedyś Liam o niej opowiadał, ja... ja mam wrażenie, jakbyśmy po prostu cofnęli się w czasie o sześć lat i nic się nie zmieniło, a Martha... nie widziałem jej tak rozradowanej odkąd Liam wyjechał - przyznał cicho. - Cholera, czemu on nie mógł wrócić wcześniej? Czemu akurat teraz? Żeby jej zrobić mętlik w głowie tuż przed ślubem? - zapytał ze złością.
- Może to nie przypadek, że akurat teraz wrócił. - Annie pożałowała swoich słów, kiedy tylko Niall na nią spojrzał.
- Annie, to nie jest żadna telenowela, to życie mojej siostry! Myślałem, że zależy ci na niej równie mocno jak mi, a tobie zachciewa się jakiejś sensacji! - wysyczał zimnym tonem, by nie usłyszeli go, siedzący w pobliżu ludzie.
- Nie chcę żadnych sensacji, ja staram się na to popatrzeć z innej perspektywy. Nie sądziłam, że kiedykolwiek coś takiego od ciebie usłyszę. - Jej głos stawał się niebezpiecznie wysoki, dlatego chwyciła z oparcia krzesła torebkę i spokojnie ruszyła do wyjścia, nie chcąc budzić niczyich podejrzeń, mimo, że najchętniej by stamtąd wybiegła. Frontowe drzwi uznała za metę i kiedy tylko je za sobą zamknęła, zaczęła płakać. Ruszyła chodnikiem w stronę domu, nie zamierzając wracać do kawiarni.
- Annie! - krzyknął za nią Niall, ale nawet się nie obejrzała. Podbiegł do niej i zmusił, by się zatrzymała. - Nasz samochód stoi tam. - Wskazał ręką za siebie.
- Przejdę się! - warknęła przez łzy i gwałtownie wyrwała się do przodu.
Blondyn jednak nie zamierzał pozwolić jej odejść. Mimo jej oporów, mocno ją przytulił, aż w końcu się poddała i bezsilnie w niego wtuliła.
- Przepraszam - powiedział szczerze - wiesz, że tak nie myślę, ale tak strasznie się o nią boję... chcę, żeby wreszcie była szczęśliwa - dokończył, po czym po prostu dalej przytulał żonę, próbując ją uspokoić. Znał ją na tyle, że potrafił przewidzieć jej zachowanie. Musiał odczekać swoje na odpowiedź, aż Annie się uspokoi i będzie w stanie cokolwiek z siebie wydukać.
- Niall, ja też. Przecież wiesz, że sama ją namawiałam na randki z Ivem, ale przy nim... nie wiem, może to dlatego, że nie znam go tak dobrze, jak Liama, ale od Liama biło pewnością, że Marthy nie skrzywdzi, lubię Iva, ale jemu tak nie ufam. Poza tym, Martha nie jest głupia i nie zerwie zaręczyn tylko dlatego, że wrócił Liam, a nawet jeśli by to zrobiła, to tylko lepiej dla niej, bo to oznacza, że nie jest pewna tego ślubu. Chyba nie chcesz, żeby wyszła za mąż, nie będąc pewna czy robi słusznie?
- Przerażasz mnie. - Westchnął Niall, opierając głowę o ramię szatynki.
- Myślę po prostu, że ona ma mętlik w głowie, a ty go tylko pogarszasz. Ani ja, ani ty, nie wiemy co będzie dla niej dobre, więc nie powinniśmy jej nic nakazywać.
- Annie... ja nie chcę znowu stracić przyjaciela... - wyszeptał cicho, sam już nie wiedział co robić. - Jestem pewien, że mnie znienawidzi, jak dowie się, że ukryliśmy przed nim zaręczyny Marthy.
- Powiesz mu, że masz marudną żonę w ciąży, która zagroziła ci brakiem seksu do końca życia, jeśli mu wygadasz - zażartowała, poprawiając mu kołnierzyk przy koszuli.
- Annie... - skarcił ją wzrokiem, lekko się przy tym uśmiechając. Skoro Annie trzymały się żarty, oznaczało to, że najgorsze już za nimi.
- Serio, możesz zwalić na mnie... albo powiedz, że ją ochrzaniłeś, ale i tak cię nie posłuchała.
Niall nadal nie wyglądał na przekonanego.
- Bo serio, ci zagrożę celibatem - odparła z uśmiechem, lekko uderzając go w tors. Wiedziała już, że wygrała.
- Jesteś niemożliwa. - Westchnął, uśmiechając się. - Poza tym prędzej to ty byś nie wytrzymała - dodał, pochylając się do jej ucha.
- Założymy się? - zaproponowała, unosząc do góry brwi.
Udał, że chwilę się zastanawia.
- Nie. - Pochylił się nad nią i delikatnie ją pocałował, zadowolony z tak szybkiego końca ich kłótni.
Martha szła obok przyjaciela z mocno bijącym sercem. Była pewna, że jej mama już zamierzała wspomnieć coś o Ivie, kiedy do jej nozdrzy dotarła woń przypalającego się kurczaka. Pędem ruszyła do kuchni, a blondynka wykorzystała tę chwilę, by namówić Liama na spacer, co nie było trudne.
- Może pójdziemy obejrzeć twój dom? - zaproponowała. Nie mogli dojść do porozumienia gdzie iść.
- Musiałbym skoczyć po klucze.
- To nie idziemy - postanowiła.
- Chociaż, czekaj - powiedział, przystając i sięgnął do kieszeni. - Miałem zamiar przyczepić klucze od mojego domu do tych horanowych, ale nie pamiętam czy to zrobiłem, czy mi się nie chciało.
Martha wywróciła oczami, podczas gdy Liam dalej przeszukiwał spodnie. Wyjął z nich telefon, przełożył go do lewej ręki, po czym wreszcie znalazł klucze.
- A jednak! Mam! - zawołał uradowany.
- Liam?
- Tak?
- Dlaczego masz telefon Annie? - zapytała ze zdziwieniem blondynka. Gdyby Liam go przypadkiem nie odblokował, pomyślałaby pewnie, że należy do niego, lecz tapeta ze zdjęciem Nialla przytulającego brzuch szatynki raczej nie pasowała jej do Liama.
- O cholera! Zarąbałem jej telefon - powiedział bardziej do siebie, niż do przyjaciółki. - Zadzwoniła z telefonu Nialla na swój, żebym ja odebrał i przyjechał do ciebie. A ja musiałem go przez pomyłkę wziąć ze sobą - wytłumaczył. Ledwie zamknął usta, a rozdzwoniła się komórka Marthy.
Dziewczyna tylko zerknęła na wyświetlacz, po czym szybko z powrotem schowała urządzenie do kieszeni. Z jednej strony ucieszyła się, że Ivo wreszcie do niej zadzwonił, ale z drugiej nie chciała z nim rozmawiać przy Liamie. Poza tym była na niego zła za to, że tak ją ignorował przez ostatnie godziny. Teraz on mógł sobie poczekać.
- Nie odbierasz? - zapytał zaskoczony jej reakcją blondyn.
- Nie, teraz to ja mam na niego focha - posłała mu fałszywy uśmiech, czując ukłucie w sercu. Ale przecież go nie okłamała, prawda? Problem polegał na tym, że Liam myślał zapewne, że dzwonił Niall, a Martha nie zamierzała wyprowadzać go z błędu. - A tobie tak zimno? - zapytała ciągnąc go za rękaw grubej, szarej bluzy. Wyróżniał się tym wśród przechodniów, którzy byli zdecydowanie lżej odziani. Nawet Martha, której zawsze było zimno, miała na sobie bluzkę z krótkim rękawem i krótkie, dżinsowe spodenki.
- Zobaczymy co powiesz za dwie godziny, kiedy zacznie się ściemniać - odparł, tylko lekko się uśmiechając.
- Nic, jest gorąco. Właśnie, może pójdziemy na lody? - zaproponowała.
- Okay.
- Okay, ale najpierw mi pokaż swój dom.
- Widziałaś go setki razy, ale jak sobie życzysz.
Ivo ze złością schował telefon, opierając się o ścianę. Gniew na Marthę nieco już minął i był gotów z nią porozmawiać, ale jak widać, teraz ona nie miała na to ochoty. Całą konferencję myślał o chłopaku, który ją odwiedził i nie mógł skupić myśli na facecie interpretującym zmiany w angielskim prawie. Szef wysłał Iva na to szkolenie, ponieważ był naprawdę dobrym pracownikiem, teraz jednak blondyn miał wrażenie, że wyjedzie z Londynu głupszy, niż do niego przyjechał.
- Ivo? - zapytała niepewnie brunetka, podchodząc do mężczyzny.
Niechętnie podniósł na nią wzrok, po czym zaraz się uśmiechnął. Rozpoznał w kobiecie dawną znajomą ze studiów. Swego czasu łączyło ich coś więcej, lecz Nina była ambitną dziewczyną, dla której najważniejsze było wykształcenie, co przyczyniło się do ich szybkiego rozstania.
- Cześć, Nina. Nie wiedziałem, że tu będziesz... - zaczął. - Też jesteś na szkoleniu?
- Nie, ja tu pracuję - odparła z uśmiechem, spuszczając wzrok. Nie chciała się przechwalać.
- Gratuluję - odparł, próbując nie okazać zazdrości.
- Może zejdziemy do baru na kawę, co? - zaproponowała.
- Pewnie - odparł i ruszyli do windy.
- Swoją drogą, jestem pewna, że Jones chętnie by cię zatrudnił - zaczęła. Doskonale wiedziała, że blondynowi również marzyła się praca tutaj. Wspominał jej o tym, kiedy jeszcze razem studiowali. Był inteligentnym facetem, miał zatem ogromne szanse na pracę w jednej z najlepszych w kraju agencji prawniczych. Nie wiedziała więc, czemu jeszcze nie złożył Jonesowi papierów.
- Chciałbym, myślałem o tym, ale Martha nie wyobraża sobie przeprowadzki do Londynu - odparł, wymuszając uśmiech.
- To ta twoja dziewczyna? Rany, współczuję ci, jeśli zamierzasz spędzić resztę życia w Claydon. Wszyscy wszystko o sobie wiedzą - mruknęła.
- Moja narzeczona - poprawił. - Ma tam pracę, rodzinę, przyjaciół... w życiu się stamtąd nie ruszy - powiedział, po czym energicznie potrząsnął głową. Nie powinien wspominać o tym kobiecie, której nie widział od dwóch lat.
- Wiesz, przydałyby ci się meble - zaczęła Martha, kiedy wraz z Liamem wyszli z domu.
- Najpierw trzeba tu posprzątać i odremontować. Na meble przyjdzie czas później. Nie muszę na razie szukać kogoś, kto by się tym zajął - odparł, zamykając na klucz drzwi.
- Sam mógłbyś je wybrać, leniu - skwitowała, opierając się o barierkę werandy.
- Gdybym miał wybrać meble, to ani bym nie sprzedał domu, ani nikogo do siebie nie zaprosił, jeśli bym tu zamieszkał.
- Zamierzasz zostać? - zapytała blondynka, schodząc za Liamem po schodach.
- Rozważam taką możliwość. - Uśmiechnął się. - To jak? Teraz lody?
Kiwnęła głową.
- Okay, to prowadź, ja nie wiem gdzie.
- Amerykanin się znalazł - mruknęła, mierząc go wzrokiem. - Już nie pamięta Claydon.
- Mogło się coś zmienić po tylu latach, a poza tym to ty jesteś ekspertem od lodów. - Kiedy zorientował się co powiedział, musiał walczyć z cisnącym się na jego usta uśmiechem. Całe jego starania poszły jednak na marne, kiedy Martha mocno szturchnęła go w ramię. - To ty o tym pomyślałaś! - usprawiedliwił się natychmiast ze śmiechem.
- Liam! - Ponownie przywaliła mu w ramię. - Głupi jesteś!
- Mi się po prostu przypomniało, jak gadałaś przez sen, że lubisz waniliowe. To ty jesteś jakaś zboczona - stwierdził z oburzeniem - Ogarnij się! - krzyknął ze śmiechem, chwytając jej ręce, kiedy zamierzała uderzyć go po raz kolejny.
- Uważaj, bo ci zaraz suwak w spodniach nie wytrzyma - zironizowała.
- Martha! - zawołał, wybałuszając na nią oczy.
Nina z przygnębieniem wbijała łyżeczkę w kawałek ciasta. Słowa Iva, był niczym wyliczanie jej wszystkiego, co straciła. Często zastanawiała się, czy dobrze postąpiła stawiając karierę prawniczą na pierwszym miejscu. Owszem, zarabiała dobrze, nie przemęczała się, ale po pracy wracała do pustego domu.
- Wiesz, dla mnie to chore - mruknęła, kiedy Ivo wspomniał o swoich obawach związanych z Marthą. Musiał się komuś wygadać, a skoro brunetka była tak chętna do rozmowy, skorzystał z okazji i wspomniał o Marthcie z Liamem oraz Annie, z którą blondynka z pewnością już rozmawiała.
- Dzwoniła do mnie, wiele razy... - próbował usprawiedliwić narzeczoną.
- Mimo wszystko wydaje mi się, że powinna ci powiedzieć o tym facecie od razu, to naprawdę dziwne, jeśli bierzecie za cztery miesiące ślub, a ona zataja przed tobą takie rzeczy...
- Ona większość rzeczy przede mną zataja - mruknął ze smutkiem, a brunetka uniosła ze zdziwieniem brwi.
- Przyznam, że na początku tej rozmowy zazdrościłam ci, że tak sobie poukładałeś życie, ale teraz ci raczej współczuję.
- Jestem z nią szczęśliwy - bronił się. - Po prostu jest trochę skryta w sobie.
- Och, tak, widzę właśnie.
- Nie znasz nas.
- Przepraszam, Ivo, sam zacząłeś temat.
- Dobrze, więc go zmieńmy.
Nina zerknęła na srebrny zegarek na jej nadgarstku i zmrużyła oczy.
- Przepraszam, ale będę musiała się zbierać. Może spotkamy się jutro, co? - zaproponowała.
- Pewnie, i tak nie mam co tu sam robić.
Martha i Liam szli wzdłuż brzegu oceanu jedząc zakupione w pobliskiej budce lody.
- Wiesz, mogę ci pomóc - zaproponowała nagle blondynka.
- Z lodem? - zapytał zaskoczony - Dzięki, myślę, że sam dam radę zjeść.
- Z meblami - wyjaśniła, wywracając oczami. - Skoro sam nie umiesz ich wybrać, żeby to jakoś wyglądało...
- Marthy, ekspert od wszystkiego.
Dziewczyna po raz kolejny go pacnęła.
- Boże, wrócę do domu cały w siniakach, jak tak dalej pójdzie. Ty idź na jakąś terapię, co?
- Ojej, jakiś ty delikatny.
- Powinnaś raczej powiedzieć: Liam, jaki z ciebie dżentelmen, bije cię taka wkurzająca, mała blondyna, a tobie nawet przez myśl nie przejdzie, żeby jej oddać.
- Boże, Liam, zapomniałam, jaki potrafisz być wkurzający! - zawołała, wznosząc do góry oczy. - Odejdź w ogóle ode mnie - dodała z uśmiechem, odpychając go od siebie.
- I tak wiem, że za mną tęskniłaś! - odparł radośnie, przytulając ją, mimo jej protestów.
- Zwariuję z tobą! - zawołała ze śmiechem. Kłótnia z Niallem już kompletnie wyleciała jej z głowy, tak samo zresztą jak telefon od Iva. Przy nim jakimś sposobem wszystkie zmartwienia ją opuszczały.
Przeszli razem kilka kilometrów, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Gardła obojga bolały od nieustannej rozmowy i śmiechu, dlatego teraz szli w ciszy, przyglądając się falom oceanu, w których odbijało się zachodzące słońce.
- Liam? - przerwała ciszę Martha.
- Tak? - zapytał, wyrwany z zamyślenia.
- Zimno mi - odparła, znacząco skubiąc rękaw jego grubej bluzy. Spojrzała na niego zielonymi oczami, a on natychmiast uległ.
- Przed chwilą było ci gorąco - przypomniał, zatrzymując się i obracając twarzą do niej.
- "Przed chwilą" było jakieś trzy godziny temu - jęknęła.
Westchnął teatralnie, po czym zdjął z siebie bluzę i odział w nią Marthy. Do jej nozdrzy natychmiast dotarł zapach jego perfum. Wcześniej też go czuła, ale nie aż tak intensywnie jak teraz. W ciszy zrobili kilka kroków, aż blondynka się zatrzymała.
- Nogi mnie bolą, odpocznijmy chwilę.
- Marthy, myślę, że czeka nas długi spacer, jak będziemy robić odpoczynki, to wrócimy o północy.
- Ale ja nie dam rady - jęknęła, robiąc do Liama maślane oczy. Chłopak w odpowiedzi wywrócił oczami i odwrócił się tyłem do dziewczyny.
- Właź, marudo.
Przez chwilę stała, wpatrując się w jego plecy. Wiedziała, że prawdopodobnie nie powinna tego robić, gdyby zobaczyła ją jakaś wścibska sąsiadka, z pewnością zaraz całe miasteczko zaczęłoby na jej temat plotkować. Perspektywa niosącego ją Liama była jednak zbyt kusząca, a ból w nogach dodatkowo pchał ją w jego stronę. Uśmiechnęła się pod nosem i z pomocą blondyna, wdrapała mu się na plecy. Objęła rękami jego szyję i położyła brodę na jego ramieniu, przez co automatycznie zrobiło mu się cieplej.
- Spać mi się chce - powiedziała, a Liam natychmiast wybuchnął śmiechem.
- To śpij, tylko się nie puść.
Uszczypnęła go za tę uwagę w biodro.
- Chodziło mi o to, żebyś się trzymała! - wytłumaczył szybko. - Ja dbam, żebyś sobie tyłka nie obiła, a ty mnie szczypiesz! - wyrzucił jej, bez krzty jakiejkolwiek złości w głosie.
Uśmiechnęła się przymykając oczy i oparła głowę o jego plecy.
- Dzięki, Puchatku.
- Nie ma sprawy, Śpiąca Królewno.
Chciał dopowiedzieć coś zgryźliwego, wypominając Marthcie jej ciągłe spanie, ale widząc, że naprawdę jest zmęczona dał jej spokój. Poza tym ściskające go ręce skutecznie zniechęciły go do psucia tak pięknej chwili. Wbił wzrok w ocean i w duchu dziękował Bogu za to, że przysłał go tu z powrotem. Znów był szczęśliwy i już nawet nie potrafił być zły na Stworzyciela za ostatnie sześć lat.
Na miejscu Liama stwierdziłabym, że Martha jest w ciąży. Przecież nawet Annie tyle nie śpi, a naprawdę jest! No ale to w końcu ja.. Nienawidzę dziś swojej obsypanej wargi, bo mój uśmiech Mitchie Torres sprawia diabelnie nieprzyjemny ból, a cisnął mi się na usta przez caluteńki rozdział. No, pomijając wstawki z Ivem, które mnie zasmuciły, ale to będę komentować potem. Aniall to najbardziej urocza para we wszechświecie, a ich troska o Marthę wzrusza nawet mnie :') #kocham Liam. Och, mój Puchatek Liam. Powiem szczerze, że liczyłam na jakieś wspominki podczas wizyty w jego domu, płacz do wspomnień o babci Rose i tak dalej, ale wtedy nie byłoby tak przyjemnie na spacerze.
OdpowiedzUsuń,,- Mogło się coś zmienić po tylu latach, a poza tym to ty jesteś ekspertem od lodów. - Kiedy zorientował się co powiedział, musiał walczyć z cisnącym się na jego usta uśmiechem. Całe jego starania poszły jednak na marne, kiedy Martha mocno szturchnęła go w ramię. - To ty o tym pomyślałaś! - usprawiedliwił się natychmiast ze śmiechem.
- Liam! - Ponownie przywaliła mu w ramię. - Głupi jesteś!
- Mi się po prostu przypomniało, jak gadałaś przez sen, że lubisz waniliowe. To ty jesteś jakaś zboczona - stwierdził z oburzeniem - Ogarnij się! - krzyknął ze śmiechem, chwytając jej ręce, kiedy zamierzała uderzyć go po raz kolejny.
- Uważaj, bo ci zaraz suwak w spodniach nie wytrzyma - zironizowała.
- Martha! - zawołał, wybałuszając na nią oczy.'' ląduje do listy moich ulubionych cytatów. Zachowanie Marthy w towarzystwie Liama wzrusza mnie nie tylko przez wzgląd na całą fabułę, ale też przez jej prawdziwość. if u know what i mean. Ja nie wiem już, co powiedzieć, ja ich tak kocham, że aż mi serca brakuje dla tej miłości. :'''''')))))))) #miam #miamforever ale dlaczego to trwało tak krótko? :'c
Oni w swoim towarzystwie zachowują się po prostu tak, jakby te sześć lat się wcale nie zdarzyło i byli nastolatkami. Nie wierzę, że Martha kogoś innego też ciągle bije za głupie teksty, że przy kimkolwiek innym się aż tyle uśmiechu, że przy kimkolwiek czuje się tak naturalnie.
OdpowiedzUsuń,,- Może to nie przypadek, że akurat teraz wrócił. - Annie pożałowała swoich słów, kiedy tylko Niall na nią spojrzał.
OdpowiedzUsuń- Annie, to nie jest żadna telenowela, to życie mojej siostry! Myślałem, że zależy ci na niej równie mocno jak ja, a tobie zachciewa się jakiejś sensacji! - wysyczał zimnym tonem, by nie usłyszeli go, siedzący w pobliżu ludzie.'' Annie wie wszystko! ♥ I w wypowiedzi Nialla chyba jest błąd z tym ''ja''.
chyba tak, lol.
UsuńAnnie namawiała mnie na randki z Ivem. Czyli też nie mogłam move on. So me.
OdpowiedzUsuńJeny, Aniall jest tak uroczy :')))
OdpowiedzUsuńA gdzie moment ,,Kocham cię, Annie, że go do mnie przysłałaś. Ale oficjalnie cię nie lubię, jak mogłaś go na mnie nasyłać. Ale jeju, Annie, i love you.''?
OdpowiedzUsuńIvo.. Jeny, już myślałam, że nazwiesz tę laskę ''Milagros'', LOL. Ale dobrze, że nie! Martha - kłoda na drodze do kariery Iva :'c
OdpowiedzUsuń,,- Zamierzasz zostać? - zapytała blondynka, schodząc za Liamem po schodach.
OdpowiedzUsuń- Rozważam taką możliwość. - Uśmiechnął się. - To jak? Teraz lody?''
A gdzie: ,,O mój Boże, on chce zostać. ON CHCE ZOSTAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!''?
,,- Okay, to prowadź, ja nie wiem gdzie.
OdpowiedzUsuń- Amerykanin się znalazł - mruknęła, mierząc go wzrokiem. - Już nie pamięta Claydon.'' #marthamarta
,,- Mi się po prostu przypomniało, jak gadałaś przez sen, że lubisz waniliowe. To ty jesteś jakaś zboczona - stwierdził z oburzeniem - Ogarnij się! - krzyknął ze śmiechem, chwytając jej ręce, kiedy zamierzała uderzyć go po raz kolejny.'' jakbyś mi kupił płytę Taylor Swift, to ta scena skończyłaby się inaczej
OdpowiedzUsuńIvo mi łamie serce. Znaczy... Najpierw jestem wściekła, że wygaduje nasze sprawy na prawo i lewo, ale.. '' Ona większość rzeczy przede mną zataja'', ,,Jestem z nią szczęśliwy - bronił się. - Po prostu jest trochę skryta w sobie.'', ,,Nie znasz nas.''............. :'c
OdpowiedzUsuńale niech on się z nią już więcej nie spotyka! ona jest zazdrosna i chce mi podkraść narzeczonego!
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam się zastanawiać, czy mam jakiś zmysł dekoratorski... Śmiem wątpić. Ale też bym tak powiedziała, byle spędzić z nim trochę czasu *.*
OdpowiedzUsuń,,- Boże, wrócę do domu cały w siniakach, jak tak dalej pójdzie. Ty idź na jakąś terapię, co?
- Ojej, jakiś ty delikatny.
- Powinnaś raczej powiedzieć: Liam, jaki z ciebie dżentelmen, bije cię taka wkurzająca, mała blondyna, a tobie nawet przez myśl nie przejdzie, żeby jej oddać.
- Boże, Liam, zapomniałam, jaki potrafisz być wkurzający! - zawołała, wznosząc do góry oczy. - Odejdź w ogóle ode mnie - dodała z uśmiechem, odpychając go od siebie.
- I tak wiem, że za mną tęskniłaś! - odparł radośnie, przytulając ją, mimo jej protestów.
- Zwariuję z tobą! - zawołała ze śmiechem. Kłótnia z Niallem już kompletnie wyleciała jej z głowy, tak samo zresztą jak telefon od Iva. Przy nim jakimś sposobem wszystkie zmartwienia ją opuszczały.'' love ♥ love ♥ love ♥ love ♥ love ♥ love ♥ love ♥ love ♥
,,- Liam? - przerwała ciszę Martha.
OdpowiedzUsuń- Tak? - zapytał, wyrwany z zamyślenia.
- Zimno mi - odparła, znacząco skubiąc rękaw jego grubej bluzy. Spojrzała na niego zielonymi oczami, a on natychmiast uległ.
- Przed chwilą było ci gorąco - przypomniał, zatrzymując się i obracając twarzą do niej.
- "Przed chwilą" było jakieś trzy godziny temu - jęknęła.
Westchnął teatralnie, po czym zdjął z siebie bluzę i odział w nią Marthy. Do jej nozdrzy natychmiast dotarł zapach jego perfum. Wcześniej też go czuła, ale nie aż tak intensywnie jak teraz. '' love ♥ love ♥ love ♥ x383749 :') nie oddam mu jej, prawda?
,,Uszczypnęła go za tę uwagę w biodro.'' dlaczego.ja.dobralepiejnic
OdpowiedzUsuń,,- Dzięki, Puchatku.
OdpowiedzUsuń- Nie ma sprawy, Śpiąca Królewno.'' ♥♥♥♥♥♥♥
,,Wbił wzrok w ocean i w duchu dziękował Bogu za to, że przysłał go tu z powrotem. Znów był szczęśliwy i już nawet nie potrafił być zły na Stworzyciela za ostatnie sześć lat.'' im.not.crying.
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Usuńannie ma taką uroczą tapetę w telefonie ♥
OdpowiedzUsuńDobry rozdział i powiem szczerze, że Annie ma racje, jeśli Martha nie jest pewna, nie powinna wychodzić za Iva. Liam jak zwykle słodki! <3
OdpowiedzUsuńMam dziwne wrażenie, że ten cały Iwo i ta jego koleżanka coś wykombinują, albo zdradzi on Marthę. Takie tam tylko moje przypuszczenia :)
Niall w końcu zrozumiał że niepotrzebnie tak na swoją siostrę naskakiwał i dobrze, mam nadzieje że się przeproszą :)
Do następnego! Buziaki:*
BLOKUJEMY
OdpowiedzUsuńczuję się jak ten biedny wróbelek bez skrzydełek, którego zasypał śnieg, odcinając dostęp do powietrza. tlenu! calgonu! tlenu!
OdpowiedzUsuń