Najpiękniejsze święta świata.

*6,5 roku wcześniej*

       Liam leżał na brzuchu, próbując skupić się na czytanej książce, by choć na chwilę pozbyć się odczuwanego smutku. Było Boże Narodzenie, a on wcale nie czuł świątecznej atmosfery. Jego rodzice wyjechali na urlop do Hiszpanii, a on siedział sam w pustym pokoju, gdzie za ścianą spała babcia, którą trzy dni temu dopadła gorączka. Sam zaproponował, że z nią zostaje, będąc przekonanym, że takie święta są zdecydowanie lepszą opcją. Nadal tak uważał, ale nie zmieniało to faktu, że było mu przykro, widząc, że w jego domu jedyną oznaką Bożego Narodzenia, będzie stojąca w salonie choinka. Żadnych świątecznych ciasteczek, czy jakiegokolwiek innego posiłku świadczącego o niezwykłości dnia dwudziestego piątego grudnia.
       Uniósł brew i odwrócił głowę, kiedy usłyszał skrzypnięcie otwieranych drzwi. W progu jego pokoju stanęła uśmiechnięta, siwowłosa kobieta, ubrana w jedną z "niedzielnych" garsonek. Bynajmniej nie wyglądała na chorą.
- Wstawaj Liam i się ubierz, idziemy do Horanów - rozkazała, wychodząc z pokoju.
       Nim blondyn otrząsnął się z szoku na tyle, żeby coś powiedzieć, został w pomieszczeniu sam. Przez moment wpatrywał się w miejsce, gdzie chwilę temu stała staruszka, a gdy wreszcie dotarły do niego jej słowa, gwałtownie zerwał się z łóżka i z szerokim uśmiechem na twarzy popędził do szafy. Szybko włożył na siebie ciemne spodnie, koszulę i brązowy sweter, po czym zbiegł na dół do salonu.
- Babciu, powiedz, że się nie przesłyszałem - zaczął, wciąż nie mogąc uwierzyć, że naprawdę takie miała plany.
- Nie przesłyszałeś się, rodzice Marthy i Nialla, zaprosili nas na świąteczny obiad, kiedy powiedziałam im, że jesteśmy na te święta sami - odparła spokojnie, szukając czegoś w jednej z szafek.
- Ale przecież jesteś chora... - powiedział niepewnie.
- Liam, myślisz, że Luisa pozwoliłaby ci ze mną zostać, gdyby nie było naprawdę poważnego powodu? Przepraszam, że przeze mnie ominęły cię wakacje w Hiszpanii, ale jestem starą, wredną, samolubną kobietą i nie chciałam być w święta sama. - W jej głosie wbrew temu, co mówiła, nie było śladu wyrzutu sumienia. Wreszcie odnalazła szukane paczki i położyła je na stole.
       Chłopak przez chwilę się w nią wpatrywał, po czym ruszył do niej biegiem i mocno ją uścisnął.
- Boże, dzięki ci za tę starą, wredną, samolubną kobietę - zażartował. - Dziękuję, babciu, to będą najlepsze święta mojego życia - dodał po chwili.
      Zaśmiała się, po czym lekko go od siebie odsunęła.
- Mam nadzieję, że masz coś dla Marthy i Nialla...
- Tak... - odparł spokojnym tonem, ale po chwili mina mu zrzedła. - Boże, ale nie mam nic dla państwa Horan! Zawsze z Marthą, Annie i chłopakami sobie coś kupujemy, ale rodzicom nie... ale skoro do nich idę to... Boże! - zaczął panikować.
- Liam, od rodziców jestem ja. Leć po prezenty.
       Blondyn, jakby bojąc się, że babcia zaraz się rozmyśli, pobiegł na górę.
- Dla Annie też! - krzyknęła z dołu. - Też przyjdzie, tylko troszkę później.
       Słysząc to nieco się zdziwił, ale bez marudzenia wziął wszystkie potrzebne paczki i z powrotem pognał do salonu.
- Marthy i Niall wiedzą, że do nich idziemy?
- Marthy może się domyśliła, że jest za dużo nakryć i zapytała, a Niall... sądzę, że jest zbyt skupiony na jedzeniu.
- Annie nie będzie z własną rodziną? - zapytał, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
- Będzie, ale potem przyjdzie. Dorothy powiedziała, że nie chce przy stole naburmuszonego Nialla. - Uśmiechnęła się pod nosem.
- Strasznie się czai na tę naszą Annie - zaśmiał się. Kobieta już dawno zauważyła co dzieje się między tą dwójką, dlatego mógł sobie z nią na ten temat pożartować, nie musząc niczego tłumaczyć.
- Liam? - odparła Rose, po krótkiej chwili zastanowienia.
- Tak?
- Nie bądź hipokrytą, ty się czaisz jeszcze dłużej, tyle, że niekoniecznie na Annie.
       Natychmiast zamilkł, doskonale wiedząc, co babcia miała na myśli. Wzrokiem wręcz prowokowała go, by się odezwał i broniąc, sam się pogrążył, lecz doskonale znał samego siebie, dlatego trzymał język za zębami.

- Ja otworzę! - zawołali jednocześnie Niall i Martha, kiedy usłyszeli pukanie do drzwi. Biegiem ruszyli w stronę korytarza, próbując wyprzedzić/przewrócić/przepchnąć siebie nawzajem, byleby tylko dotrzeć do nich jako pierwsi. Blondynka, jak gdyby nigdy nic, odgarnęła sobie grzywkę, kiedy wspólna siła rodzeństwa sprawiła, że drzwi otworzyły się z taką siłą, że klamka uderzyła o ścianę.
- Wesołych świąt! - zawołała radośnie Rose Payne, ściskając przy tym zarówno Marthę, jak i Nialla. - Kupcie sobie coś, ja nie miałam pojęcia, co chcielibyście dostać - dodała, próbując wcisnąć im w ręce pieniądze. Oboje nie chcieli ich przyjąć. - Nie denerwujcie mnie! Bierzcie, jak babcia daje! - Siłą wsadziła im w dłonie banknoty, po czym weszła do środka, szybko zdjęła z siebie kurtkę i buty i pognała do kuchni, gdzie szybko zaczęła pomagać Dorothy w gotowaniu, choć kobieta niekoniecznie sobie tego życzyła.
       Dopiero, kiedy Rose zniknęła Marthcie z widoku, blondynka ponownie spojrzała przed siebie, gdzie zobaczyła wielkiego, kremowego misia z czerwoną kokardką przy szyi, za którym ukrywał się Liam.
- Wesołych Świąt! - powtórzył słowa babci, po czym podał pluszaka blondynce, a Niallowi podarował ładnie opakowany odtwarzacz mp3, o którym chłopak marzył od dawna.
- O rany, Liam, dziękuję! - zawołała z szerokim uśmiechem, rzucając się mu w ramiona, co, z trzymanym w rękach misiem, nie było łatwe. Nawet nie zwrócili uwagi na jej brata, który po mruknięciu "dziękuję" pobiegł na górę, przeskakując po dwa schodki naraz. Wiedział, że Liam nawet nie zwróci na niego uwagi, dlatego nie musiał się silić na jakieś kłamstewko, by znaleźć sobie pretekst do skoczenia na górę po prezent.
- Cieszę się, że ci się podoba, bałem się, że Annie mnie napuściła - odparł, z ulgą wypuszczając z ust powietrze.
- Tak? W takim razie powinieneś jej podziękować, że nie powiedziała mi, że radziłeś się jej w sprawie mojego prezentu. U niej to naprawdę wyczyn.
- Wiem - zaśmiał się.
- Strasznie jesteś zimny - stwierdziła, kiedy naprawdę zaczynała już marznąć, zarówno od przemoczonej śniegiem kurtki Liama, jak i od jego policzka przytkniętego do jej twarzy. Mimo to, nie chciała się od niego odsuwać.
- Wiesz, jest zima, na dworze jest zimno.
- No co ty nie powiesz? Okay, rozbierz się i idziemy do salonu. - Niechętnie odsunęła się od blondyna.
       Zdejmując z siebie kurtkę, zwrócił uwagę na sięgającą kolan kwiecistą sukienkę z kołnierzykiem, w tali obwiązaną paskiem, którą miała na sobie Martha. Nie mógł się powstrzymać od jej skomplementowania.
- Ładnie wyglądasz - uśmiechnął się, a w kącikach jego brązowych oczu, jak zwykle w takiej sytuacji pojawiły się niewielkie zmarszczki.
- Dziękuję - odparła, lekko się rumieniąc. Próbowała zmusić usta do bycia w ich naturalnej pozycji, ale nie potrafiła, a widok blondyna wcale jej tego nie ułatwiał.
- Marthy, musiałaś to tak zakopać? - zapytał Niall, nagle pojawiając się na dole z wielką torbą z narysowanym na niej Świętym Mikołajem.
- Niall, położyłam to na kredensie, nie moja wina, że jesteś ślepy.
       Brat zmierzył ją tylko wzrokiem, po czym uśmiechnął się do przyjaciela.
- Proszę, Liam, to od nas. Martha ci wybierała perfumy, więc mogą być nieładne, książkę też ci wybierała, więc może być głup... ała! - warknął, masując sobie ramię, na którym wylądowała przed chwilą pięść blondynki.- Żartowałem przecież! - dodał z pretensją, po czym podał Liamowi prezent.
- Dziękuję... - uścisnął przyjaciół i cała trójka podskoczyła ze strachu, kiedy do ich uszu dotarł krzyk Rose.
- Dzieciaki! Chodźcie wreszcie, ile można się witać?!
       Jeżeli Liam miał wcześniej jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy gorączka babci aby na pewno była udawana, teraz zdecydowanie się ich pozbył.

       Cała trójka jadła przygotowany przez Dorothy obiad, jak na wyścigi. Obecność dorosłych uniemożliwiała im szczerą rozmowę, poza tym tego dnia wszyscy czuli się jak małe dzieci i najchętniej pobiegliby na zewnątrz, gdzie tego dnia śnieg nie był aż tak zimny i wkurzający, jak zwykle, rozgwieżdżone niebo było wyjątkowo piękne, a powietrze pachniało magią.
- Przepraszam, możemy już odejść od stołu? - zapytał Niall, przeżuwając ostatni kęs sałatki.
- Poczekajcie jeszcze chwilę - odparł spokojnie jego ojciec.
- Tato, prosimy... - zaczęła Martha, robiąc niezadowoloną minę, licząc na to, że jako jego ulubienica, jakoś go ubłaga.
- Nie.
- Tato! - zajęczeli razem
- No, poczekajcie na Annie!
       Dorothy opadły ręce i z wyrzutem spojrzała na męża. Dopiero wtedy zreflektował się, że to przecież miała być niespodzianka.
- Przyjdzie Annie? - zapytali oboje, a wtedy, jak na zawołanie, ktoś zapukał w drzwi.
       Podobnie, jak przy witaniu Liama, rodzeństwo natychmiast wstało, lecz tym razem Niall niewątpliwie był szybszy i przewracając krzesło, odbiegł, krzycząc jedynie "otworzę". Marthy nie zareagowała w odpowiedniej chwili, potknęła się o leżący na podłodze mebel i gdyby nie ramiona Liama, z pewnością jej twarz odbyłaby bliskie spotkanie z podłogą.
- Spokojnie - powiedział ze śmiechem, pomagając blondynce wstać. - Wszystko w porządku? - zapytał z troską.
- Tak, dziękuję. Mój brat jest tylko dzikusem, z którym trudno żyć, poza tym wszystko jest w najlepszym porządku. - Uśmiechnęła się, po czym oboje wstali i wyszli na korytarz, gdzie Niall ściskał już Annie, która delikatnie go obejmowała, próbując nie uszkodzić przy tym trzymanych przez nią paczek. Nie miała możliwości odłożenia ich na, stojącą pod wieszakiem, szafkę, bo gdy tylko blondyn otworzył jej drzwi, chwycił ją w ramiona. Nie mogła jednak powiedzieć, że była z tego powodu niezadowolona.
- Cześć, Annie! - zawołała Marthy, czekając cierpliwie, aż jej brat puści wreszcie szatynkę i będzie mogła ją porządnie przywitać.
- Cześć - uśmiechnął się blondyn, po czym wymienili z Marthą porozumiewawcze spojrzenia.
- Hej! - zawoła z szerokim uśmiechem. - Mikołaj coś u mnie dla was zostawił - dodała, po czym Niall wreszcie postanowił się odsunąć i podała im paczki, które nie wyglądały na starannie opakowane, choć Annie włożyła w to sporo trudu. Mimo to, nic nie mogła poradzić na to, że klej jej szczerze nienawidził i nigdy nie chciał z nią współpracować.
- Wyobraź sobie, że u nas zostawił coś dla ciebie. Chyba pomylił adresy, ale musimy skoczyć po to do pokoju - odparła blondynka, podchodząc do dziewczyny i przytulając ją. Liam również ją przywitał, po czym Annie wreszcie zdjęła z siebie kurtkę i buty.

      Cała czwórka musiała siedzieć przy stole jeszcze całe dwadzieścia minut, rodzice Marthy i Nialla nie chcieli wypuszczać na zewnątrz przemarzniętej Annie, która zresztą zapewniała, że wcale nie jest jej zimno. Potem wreszcie wyszli na dwór, gdzie pod wpływem śniegu, poczuli się, jakby cofnęli się w czasie i znów byli dzieciakami z podstawówki.
- Ulepmy bałwana! - zawołał Niall i natychmiast zaczął tworzyć śnieżkę, którą zaraz zaczął toczyć po śniegu.
       Po kilku minutach dołączyli do niego pozostali. Nawet nie zwracali uwagi na zimno, jakie przedostało się przez przemoknięte śniegiem rękawiczki. Z zapałem tworzyli śnieżną postać, aż w końcu udało im się zlepić trzy białe kule. Martha i Annie poszły do domu po marchewkę, a chłopcy szukali gałązek i kamyków, z których mogli stworzyć ręce, usta i oczy bałwana. Dziewczęta wróciły i blondynka wsadziła warzywo w białą głowę, po czym musiały pomóc w poszukiwaniu kamyków, co ze względu na leżący wszędzie śnieg, nie było łatwe.
- Niall! Zabiję cię! - zapiszczała Annie, kiedy blondyn wrzucił jej za kołnierz śnieżkę. Zaczęła go gonić, co zważając na zamarzniętą ziemię, nie było mądrym pomysłem. Pośliznęła się i upadła na plecy, podcinając tym samym uciekającego przed nią blondyna. - Zimno! - krzyknęła z przerażeniem, kiedy nie dość, że leżała na śniegu, nie mogła się podnieść, przez Nialla, który upadł prosto na nią. Chłopak szybko się przeturlał tak, że teraz to on leżał pod szatynką, której wbrew oczekiwaniom, wcale nie zrobiło się dzięki temu cieplej.
- Jak dzieci - mruknęła Marthy, tworząc bałwanowi oczy.
- Żałosne - odparł Liam z uśmiechem, jednocześnie pochylając się po śnieg.
- Tragedia.
- Porażka wychowawcza - dodał, po czym zerknął na blondynkę, upewniając się, że jest zajęta bałwanem i na niego nie patrzy. Właśnie odwracała się w jego stronę, otwierając usta by odpowiedzieć mu kolejnym wymyślnym epitetem, kiedy śnieżka wylądowała na jej kurtce.
      Zszokowana głośno zaczerpnęła powietrza, po czym sama zaczęła zlepiać śnieg, by zaraz trafić nim w blondyna. Wojna na śnieżki trwała, aż w końcu Dorothy wyszła na dwór i przerażona kazała im natychmiast iść do domu. Oczami wyobraźni już widziała jak jej dzieci leżą w łóżkach z zasmarkanymi nosami i wysoką gorączką.

- Wszystko czego pragnę w święta, to ty! - zaśpiewała wesoło Annie, przyłączając się do Mariah Carey, której głos rozlegał się z wieży Marthy i strąciła z planszy pionka Liama. To była jej ulubiona rozrywka, jeśli chodzi o Chińczyka.
      Leżeli teraz na, rozłożonym na podłodze, miękkim kocu, pijąc gorące kakao i grali w grę planszową, rozmawiając o przeróżnych rzeczach. Pokój oświetlały jedynie porozwieszane wszędzie lampki, w tym ulubione reniferki Marthy.
- Nawet w święta jesteś bezlitosna - mruknął niezadowolony Liam, a szatynka tylko się do niego uśmiechnęła, wiedząc, że chłopak nie mówi poważnie.
- Wygrałem! - krzyknął Niall, kiedy wszystkie zielone pionki znalazły się w centrum planszy.
- Co teraz robimy? - zapytał Liam.
- Przekąsiłbym coś.
- Niall... - skarciła go wzrokiem blondynka.
- Marthy, to święta, daj bratu spędzić je ze swoją największą miłością - zażartował Liam.
- Pacnę cię zaraz! Wcale nie jestem zakochany w jedzeniu! - bronił się jego przyjaciel, łapiąc pudełko od gry i mierząc nim w chłopaka.
- Oczywiście, proszę, zabierz ode mnie tę straszliwą broń! - odparł spokojnym tonem.
- Nawet w święta jesteś wredny.
- Dobra, chodźmy po to jedzenie.

       Przez najbliższe godziny wygłupiali się, grali w kalambury, śpiewali, a Liamowi zdarzyła się nawet kilkuminutowa drzemka, kiedy to oglądali "Kevina samego w domu", aż w końcu nadeszła pora, by się rozejść. Rose poszła do domu już dawno, pozwalając wnuczkowi na spędzenie jeszcze kilku godzin z przyjaciółmi, dlatego miał wracać sam, lecz Martha i Niall ubłagali rodziców, by pozwolili im odprowadzić Annie i Liama. Annie była świetnym argumentem, w końcu było już ciemno, a ona była małą, bezbronną niewiastą (Niall oberwał za te słowa  w kostkę, ale dzięki temu udało im się przekonać Mariusa i Dorothy). Najpierw odprowadzili szatynkę, pod której domem żegnali się dobre dziesięć minut, po czym odprowadzili Liama.
- Dziękuję wam, to były najpiękniejsze święta świata - powiedział szczerze blondyn, przytulając Horanów.
- Dobra, koniec, nie jestem gejem - odparł Niall, wyrywając się z uścisku przyjaciela po zaledwie kilku minutach, po czym z uśmiechem obserwował jak przytula jego siostrę. Było to dosyć dziwne. Kiedy Liam wreszcie wygadał mu się, że jest zakochany w Marthcie (a zrobił to dopiero wtedy, kiedy Niall zrobił mu awanturę, twierdząc, że podrywa Annie, co oczywiście nie było prawdą) czuł niepokój. Bał się, że skrzywdzi jego siostrę i przyjaźń, którą budowali latami, legnie w gruzach. Jednak po kilku miesiącach słuchania jak Liam rozwodzi się nad idealnością Marthy i obserwowania jak ją traktuje, lub chociażby jak na nią patrzy, całkowicie pozbył się tego uczucia. Był święcie przekonany, że przyjaciel prędzej zrobiłby krzywdę sobie niż jej. Czasem nawet porównywał swoją miłość do Annie z miłością Liama do Marthy i wnioski, do jakich dochodził, były dosyć dziwne. Niall marzył o pocałunkach z Annie, o wspólnych spacerach, podczas których trzymaliby się za ręce, czy o zwykłych rozmowach, a Liam... Liam najchętniej od razu wziąłby z Marthą ślub, zbudowałby im dom, założyłby z nią rodzinę, a potem nie opuszczałby jej nawet na chwilę. Blondyn sam nie wiedział czy powinien być tym przerażony, czy raczej być z tego zadowolony. Pomyślał jednak, że Liam nigdy, przenigdy umyślnie nie skrzywdzi Marthy, a wręcz przeciwnie, zrobi wszystko by była szczęśliwa, a skoro tak było, jako starszy brat, odpowiedzialny za skopanie tyłka każdemu frajerowi, który chciałby złamać serce Marthy, nie miał się czym martwić.
- Może wejdziecie na chwilę? - zaproponował Liam. Mimo, że spędził z przyjaciółmi cały dzień, nie miał najmniejszej ochoty się z nimi rozstawać.
- Dzięki, Liam, ale nie możemy przeginać, bo mama się wkurzy. Musimy wracać - odparła blondynka, nadal się do niego przytulając, mimo, że materiał jego kurtki był przemoczony i strasznie ją ziębił.
- Szkoda. - Westchnął, niechętnie się od niej odsuwając. - Spotkamy się jutro? Możemy posiedzieć u mnie - zaproponował.
- Jasne - odpowiedziała Martha. Gdyby matka Liama była w domu, z pewnością miałaby wątpliwości, czy przystać na jego propozycję, ale w tej sytuacji mogła zgodzić się bez zastanowienia. Wiedziała, że nikt nie będzie patrzył na nią wzrokiem zabójcy i że nie będzie czuła się tam jak intruz, wręcz przeciwnie. Babcia Liama ją uwielbiała i traktowała jak własną wnuczkę, Martha nawet nazywała ją babcią, jak zresztą kobieta sama sobie tego życzyła. Rose obrażała się za każdym razem, kiedy któreś z przyjaciół Liama powiedziało do niej "pani".
- To do zobaczenia. - Uśmiechnął się Niall, wiedząc, że z tej trójki, to jemu najłatwiej będzie się pożegnać.
        Liam przez chwilę jeszcze popatrzył na przyjaciół, po czym ponownie pochylił się nad blondynką i ją uścisnął.
- Jeszcze raz wam dziękuję - powiedział, po czym zdobył się, na przyciśnięcie ust do, czerwonego z zimna, policzka dziewczyny. Nie chcąc wzbudzać jej podejrzeń, odsunął się i przytulił również Nialla.
- Ale mnie nie całuj, okay? - powiedział żartobliwym tonem, klepiąc przyjaciela po plecach. - Cześć! - zawołał i idąc tyłem, ruszył w stronę domu.
- Do jutra - uśmiechnęła się blondynka i ruszyła za bratem.
- Pa - pomachał im ręką i stał chwilę przed bramą, patrząc jak sylwetki jego najlepszych przyjaciół coraz bardziej się oddalają. Poczuł ukłucie żalu, ale nawet najcudowniejszy dzień jego życia, musiał wreszcie dobiec końca. Z uśmiechem spojrzał w górę, rozkoszując się widokiem gwiazd, po czym wreszcie, zziębnięty wszedł do własnego domu.

~*~
Wesołych Świąt! :)
Miałam wyrzuty sumienia za doprowadzenie Cię do takich głupich myśli, do jakich doprowadziłam Cię wczoraj, dlatego masz prezent, a ja mam za miękkie serce, hehe. I masz więcej takich głupot nie pierdzielić, ba, Ty nawet nigdy nie powinnaś tak myśleć.
To ten miś, co Ci go Liam dał, nie masz czasem takiego na łóżku? Franek ma na imię.

59 komentarzy:

  1. Jaką książkę czytał Liam? ''jak poderwać najlepszą przyjaciółkę''? byłby do tego zdolny

    OdpowiedzUsuń
  2. ja wiem, że w pierwszym akapicie mówimy o ciasteczkach mojej mamy! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, że ja widzę w myślach prawdziwy pokój Liama Payne'a? Z tym malutkim okienkiem, przez które wyglądał w This Is Us bodajże.

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,- Wstawaj Liam i się ubierz, idziemy do Horanów - rozkazała, wychodząc z pokoju.''
    Cóż za władcza kobieta!

    OdpowiedzUsuń
  5. ,, Szybko włożył na siebie ciemne spodnie, koszulę i brązowy sweter, po czym zbiegł na dół do salonu.''
    widzę to, wiDZĘ TO, WIDZĘ TO

    OdpowiedzUsuń
  6. ,,- Nie przesłyszałeś się, rodzice Marthy i Nialla, zaprosili nas na świąteczny obiad, kiedy powiedziałam im, że jesteśmy na te święta sami.''
    Kocham Was, moi rodzice!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. BOŻE, DZIĘKI CI ZA TĘ STARĄ, WREDNĄ, SAMOLUBNĄ KOBIETĘ, KTÓRA NIE CHCIAŁA BYĆ W ŚWIĘTA SAMA.
    Nie, to nie cytat, to tylka ja.

    OdpowiedzUsuń
  8. ,,to będą najlepsze święta mojego życia'' BĘDĄ!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. ,,Boże, ale nie mam nic dla państwa Horan! Zawsze z Marthą, Annie i chłopakami sobie coś kupujemy, ale rodzicom nie... ale skoro do nich idę to... Boże! - zaczął panikować.''
    No i nici, nie wkupisz się w łaski teściów.

    OdpowiedzUsuń
  10. ,,- Marthy może się domyśliła, że jest za dużo nakryć i zapytała, a Niall... sądzę, że jest zbyt skupiony na jedzeniu.'' SO TRUE

    OdpowiedzUsuń
  11. ,,Dorothy powiedziała, że nie chce przy stole naburmuszonego Nialla.'' hehehehe, moja wszystkowiedząca mamusia. by the way Annie jest jak rodzina, jak mogłoby jej nie być!

    OdpowiedzUsuń
  12. ,,- Będzie, ale potem przyjdzie. Dorothy powiedziała, że nie chce przy stole naburmuszonego Nialla. - Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Strasznie się czai na tę naszą Annie - zaśmiał się. Kobieta już dawno zauważyła co dzieje się między tą dwójką, dlatego mógł sobie z nią na ten temat pożartować, nie musząc niczego tłumaczyć.''
    Tekst z czajeniem to mój MISTRZ. Tylko Liam tak mógł powiedzieć, AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW! SO SO SO SO CUTE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ANIALL TU, ANIALL TAM, ANIALL WSZĘDZIE TAKI SAM

      Usuń
  13. ,,- Liam? - odparła Rose, po krótkiej chwili zastanowienia.
    - Tak?
    - Nie bądź hipokrytą, ty się czaisz jeszcze dłużej, tyle, że niekoniecznie na Annie.
    Natychmiast zamilkł, doskonale wiedząc, co babcia miała na myśli. Wzrokiem wręcz prowokowała go, by się odezwał i broniąc, sam się pogrążył, lecz doskonale znał samego siebie, dlatego trzymał język za zębami.''
    MDLEJĘ ZA KAŻDYM RAZEM. Na wielkie cumulonimbusy, kochaaaaaaaam tooooooooooo ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Babcia Rose to moja idolka życia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tylko tego... dlaczego ona nijak nie skomentowała Franka?!?!??!!?!?!??!!

    OdpowiedzUsuń
  16. ,,Biegiem ruszyli w stronę korytarza, próbując wyprzedzić/przewrócić/przepchnąć siebie nawzajem, byleby tylko dotrzeć do nich jako pierwsi.'' AWWWW, jakie dzieci ♥
    ,,Blondynka, jak gdyby nigdy nic, odgarnęła sobie grzywkę, kiedy wspólna siła rodzeństwa sprawiła, że drzwi otworzyły się z taką siłą, że klamka uderzyła o ścianę.'' tak, tak właśnie bym zrobiła z grzywką

    OdpowiedzUsuń
  17. ,, - Kupcie sobie coś, ja nie miałam pojęcia, co chcielibyście dostać - dodała, próbując wcisnąć im w ręce pieniądze. Oboje nie chcieli ich przyjąć. - Nie denerwujcie mnie! Bierzcie, jak babcia daje! - Siłą wsadziła im w dłonie banknoty, po czym weszła do środka, szybko zdjęła z siebie kurtkę i buty i pognała do kuchni, gdzie szybko zaczęła pomagać Dorothy w gotowaniu, choć kobieta niekoniecznie sobie tego życzyła.''
    Dokładnie tak sobie wyobrażam babcię Payne! wciskającą kochanym Horankom forsę do rąk. mam za co sobie kupić nieśmiertelnik, buahahahahhaha.
    I Dorothy nie chce, żeby jej ktoś pomagał. MOJA MAMA! ♥

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak widzę Franka zakrywającego Liama, serce mi skacze i mam jeden z tych uśmiechów ,,Boże, zaraz mi pęknie twarz!''. naprawdę

    OdpowiedzUsuń
  19. Niall pewnie dostał ten odtwarzacz z media expert za 18zł

    OdpowiedzUsuń
  20. ,,- Cieszę się, że ci się podoba, bałem się, że Annie mnie napuściła - odparł, z ulgą wypuszczając z ust powietrze.
    - Tak? W takim razie powinieneś jej podziękować, że nie powiedziała mi, że radziłeś się jej w sprawie mojego prezentu. U niej to naprawdę wyczyn.
    - Wiem - zaśmiał się.''
    1: KTO PODMIENIŁ ANNIE?!
    2: MARNIA ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. ,,- Strasznie jesteś zimny - stwierdziła, kiedy naprawdę zaczynała już marznąć, zarówno od przemoczonej śniegiem kurtki Liama, jak i od jego policzka przytkniętego do jej twarzy. Mimo to, nie chciała się od niego odsuwać.
    - Wiesz, jest zima, na dworze jest zimno.''
    chcę tulić zimnego Liama do końca swych dni. chcę umrzeć od zimna jego policzka. LIAM. ZIMNO. KURTKA. O M G ♥ ♥ ♥
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja czuję ten policzek, rozpływam się, czy to niebo?

      Usuń
  22. ,,- No co ty nie powiesz? Okay, rozbierz się i idziemy do salonu. - Niechętnie odsunęła się od blondyna.''
    Jak się rozbierze, to raczej to sypialni, Marthy..

    OdpowiedzUsuń
  23. ,,Zdejmując z siebie kurtkę, zwrócił uwagę na sięgającą kolan kwiecistą sukienkę z kołnierzykiem, w tali obwiązaną paskiem, którą miała na sobie Martha.''
    Martha ubiera się tak, jakbym chciała, ale zupełnie nigdy tego nie robię :')

    OdpowiedzUsuń
  24. ,,- Ładnie wyglądasz - uśmiechnął się, a w kącikach jego brązowych oczu, jak zwykle w takiej sytuacji pojawiły się niewielkie zmarszczki.
    - Dziękuję - odparła, lekko się rumieniąc. Próbowała zmusić usta do bycia w ich naturalnej pozycji, ale nie potrafiła, a widok blondyna wcale jej tego nie ułatwiał.''
    Zmarszczki w kącikach jego oczu (to zawsze na mnie działa) ♥ Rumieńce Marthy ♥ NIEPOHAMOWANY UŚMIECH MARTHY ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. ,,- Marthy, musiałaś to tak zakopać? - zapytał Niall, nagle pojawiając się na dole z wielką torbą z narysowanym na niej Świętym Mikołajem.
    - Niall, położyłam to na kredensie, nie moja wina, że jesteś ślepy.
    Brat zmierzył ją tylko wzrokiem, po czym uśmiechnął się do przyjaciela.''
    kocham to rodzeństwo, kocham kocham kocham

    OdpowiedzUsuń
  26. ,,- Proszę, Liam, to od nas. Martha ci wybierała perfumy, więc mogą być nieładne, książkę też ci wybierała, więc może być głup... ała! - warknął, masując sobie ramię, na którym wylądowała przed chwilą pięść blondynki.- Żartowałem przecież! - dodał z pretensją, po czym podał Liamowi prezent.''
    KOCHAM CIĘ, NIALL, TY MÓJ GŁUPI BRACISZKU ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę, ten moment jest THE BEST #soNiall #soMartha&Niall

      Usuń
    2. JA TEŻ KOCHAM CIĘ NIALL, TY MARTY GŁUPI BRACISZKU ♥

      Usuń
  27. jesteś lepsza, podarowałaś mi śnieg ♥

    OdpowiedzUsuń
  28. jeny, naprawdę byśmy tak jedli, żeby tylko uciec! ♥

    OdpowiedzUsuń
  29. ,,- Przepraszam, możemy już odejść od stołu? - zapytał Niall, przeżuwając ostatni kęs sałatki.
    - Poczekajcie jeszcze chwilę - odparł spokojnie jego ojciec.
    - Tato, prosimy... - zaczęła Martha, robiąc niezadowoloną minę, licząc na to, że jako jego ulubienica, jakoś go ubłaga.
    - Nie.
    - Tato! - zajęczeli razem
    - No, poczekajcie na Annie!''
    ach, nerwowy daddy ♥

    OdpowiedzUsuń
  30. ,, Podobnie, jak przy witaniu Liama, rodzeństwo natychmiast wstało, lecz tym razem Niall niewątpliwie był szybszy i przewracając krzesło, odbiegł, krzycząc jedynie "otworzę". '' ANIALL ♥

    OdpowiedzUsuń
  31. ,,Marthy nie zareagowała w odpowiedniej chwili, potknęła się o leżący na podłodze mebel i gdyby nie ramiona Liama, z pewnością jej twarz odbyłaby bliskie spotkanie z podłogą.
    - Spokojnie - powiedział ze śmiechem, pomagając blondynce wstać. - Wszystko w porządku? - zapytał z troską.
    - Tak, dziękuję. Mój brat jest tylko dzikusem, z którym trudno żyć, poza tym wszystko jest w najlepszym porządku.''
    I spojrzeli w sobie oczy, zakochując się w ich głębi jakby na nowo.
    MIAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAM♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, ten tekst o dzikusie jest bardzo martowy #soja

      Usuń
    2. pamiętasz nasze kalambury? wtedy to Liam był dzikusem, lol.

      Usuń
  32. ,,Niall ściskał już Annie, która delikatnie go obejmowała, próbując nie uszkodzić przy tym trzymanych przez nią paczek. Nie miała możliwości odłożenia ich na, stojącą pod wieszakiem, szafkę, bo gdy tylko blondyn otworzył jej drzwi, chwycił ją w ramiona. Nie mogła jednak powiedzieć, że była z tego powodu niezadowolona.''
    okay, w mojej głowie to dość przekomiczny obraz ANIALL ♥

    OdpowiedzUsuń
  33. ,,podała im paczki, które nie wyglądały na starannie opakowane, choć Annie włożyła w to sporo trudu. Mimo to, nic nie mogła poradzić na to, że klej jej szczerze nienawidził i nigdy nie chciał z nią współpracować.''
    LIAR, wszystkie Twoje prace ręczne są idealne! gdybyś widziała marta+nożyczki......... BUAHAHAHAHAHAHA

    OdpowiedzUsuń
  34. ,,rodzice Marthy i Nialla nie chcieli wypuszczać na zewnątrz przemarzniętej Annie, która zresztą zapewniała, że wcale nie jest jej zimno.'' tak, to moi rodzice ♥

    OdpowiedzUsuń
  35. ,,- Niall! Zabiję cię! - zapiszczała Annie, kiedy blondyn wrzucił jej za kołnierz śnieżkę. Zaczęła go gonić, co zważając na zamarzniętą ziemię, nie było mądrym pomysłem. Pośliznęła się i upadła na plecy, podcinając tym samym uciekającego przed nią blondyna. - Zimno! - krzyknęła z przerażeniem, kiedy nie dość, że leżała na śniegu, nie mogła się podnieść, przez Nialla, który upadł prosto na nią. Chłopak szybko się przeturlał tak, że teraz to on leżał pod szatynką, której wbrew oczekiwaniom, wcale nie zrobiło się dzięki temu cieplej.'' LEŻY NA TOBIE NIALL I NIE ZROBIŁO CI SIĘ CIEPLEJ? kłamiesz. albo masz gorączkę. moi rodzice mieli rację, nie chcąc Cię wypuścić na dwór

    OdpowiedzUsuń
  36. ,,- Jak dzieci - mruknęła Marthy, tworząc bałwanowi oczy.
    - Żałosne - odparł Liam z uśmiechem, jednocześnie pochylając się po śnieg.
    - Tragedia.
    - Porażka wychowawcza - dodał, po czym zerknął na blondynkę, upewniając się, że jest zajęta bałwanem i na niego nie patrzy. Właśnie odwracała się w jego stronę, otwierając usta by odpowiedzieć mu kolejnym wymyślnym epitetem, kiedy śnieżka wylądowała na jej kurtce.
    Zszokowana głośno zaczerpnęła powietrza, po czym sama zaczęła zlepiać śnieg, by zaraz trafić nim w blondyna. Wojna na śnieżki trwała, aż w końcu Dorothy wyszła na dwór i przerażona kazała im natychmiast iść do domu. Oczami wyobraźni już widziała jak jej dzieci leżą w łóżkach z zasmarkanymi nosami i wysoką gorączką.''
    Ten fragment to MOJE ŻYCIE ♥ Dokładnie tak ich sobie wyobrażam za młodu i dokładnie tak wzięłabym zszokowana głęboki oddech, próbując ogarnąć sytuację. JAK TY TO ROBISZ?!?!?!?!
    KOCHAM TOOOO ♥

    OdpowiedzUsuń
  37. jesteśmy idealni na tym kocu ♥ wszyscy ♥

    OdpowiedzUsuń
  38. ,,- Niall... - skarciła go wzrokiem blondynka.
    - Marthy, to święta, daj bratu spędzić je ze swoją największą miłością - zażartował Liam.
    - Pacnę cię zaraz! Wcale nie jestem zakochany w jedzeniu! - bronił się jego przyjaciel, łapiąc pudełko od gry i mierząc nim w chłopaka.
    - Oczywiście, proszę, zabierz ode mnie tę straszliwą broń! - odparł spokojnym tonem.
    - Nawet w święta jesteś wredny.''
    1: LIAM ♥ ♥ ♥
    2: LIAM ♥ ♥ ♥
    3: Niall aka ''nie mów, że kocham jedzenie przy mojej przyszłej dziewczynie! nie kompromituj mnie przy mej lubej, idioto! FOCH FOREVER!'' #dzieciak #loveit
    4: LIAM ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  39. ,,Liamowi zdarzyła się nawet kilkuminutowa drzemka, kiedy to oglądali "Kevina samego w domu"'' JAK LIAM MÓGŁ ZASNĄĆ NA KEVINIE?! to nie mogło mieć miejsca! #zrozpaczona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. była przerwa na reklamy, a Ty poszłaś po ciasteczka, nie miał na co patrzeć, to mu się kimnęło. całą noc o Tobie myślał, no co?

      Usuń
  40. ,, Annie była świetnym argumentem, w końcu było już ciemno, a ona była małą, bezbronną niewiastą''.
    chyba to gdzieś zapiszę. NIALL!!!!!!!!!!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  41. Serio, żegnaliśmy się z Annie pół godziny? jasne, chyba dwie godziny.......

    OdpowiedzUsuń
  42. ,,Kiedy Liam wreszcie wygadał mu się, że jest zakochany w Marthcie (a zrobił to dopiero wtedy, kiedy Niall zrobił mu awanturę, twierdząc, że podrywa Annie, co oczywiście nie było prawdą) czuł niepokój. Bał się, że skrzywdzi jego siostrę i przyjaźń, którą budowali latami, legnie w gruzach. Jednak po kilku miesiącach słuchania jak Liam rozwodzi się nad idealnością Marthy i obserwowania jak ją traktuje, lub chociażby jak na nią patrzy, całkowicie pozbył się tego uczucia. Był święcie przekonany, że przyjaciel prędzej zrobiłby krzywdę sobie niż jej. Czasem nawet porównywał swoją miłość do Annie z miłością Liama do Marthy i wnioski, do jakich dochodził, były dosyć dziwne. Niall marzył o pocałunkach z Annie, o wspólnych spacerach, podczas których trzymaliby się za ręce, czy o zwykłych rozmowach, a Liam... Liam najchętniej od razu wziąłby z Marthą ślub, zbudowałby im dom, założyłby z nią rodzinę, a potem nie opuszczałby jej nawet na chwilę. Blondyn sam nie wiedział czy powinien być tym przerażony, czy raczej być z tego zadowolony. Pomyślał jednak, że Liam nigdy, przenigdy umyślnie nie skrzywdzi Marthy, a wręcz przeciwnie, zrobi wszystko by była szczęśliwa, a skoro tak było, jako starszy brat, odpowiedzialny za skopanie tyłka każdemu frajerowi, który chciałby złamać serce Marthy, nie miał się czym martwić.''
    #letmecry :') #crying :') #willcryeverytime :')

    OdpowiedzUsuń
  43. Liam i Martha przytulają się nienaturalnie długo, mówiąc przy tym naprawdę dużo. MIAM ♥

    OdpowiedzUsuń
  44. ,,- Ale mnie nie całuj, okay? - powiedział żartobliwym tonem, klepiąc przyjaciela po plecach.''
    całuj MNIE! gdzie jemioła?!?!?!?! KISS KISS KISS

    OdpowiedzUsuń
  45. To jest tak: wzruszenie ogarnia Twą duszę, próbując przejąć kontrolę nad obezwładniającą ciało radością. I tak walczą ze sobą, wywołując zaszklone oczy i niekontrolowany, obejmujący każdy mięsień twarzy uśmiech. Calgon to NAJWSPANIALSZY prezent, ale Ty jesteś najwspanialszą gwiazdką, jaką można sobie wymarzyć. DZIĘKUJĘ, choć to nawet w 1/10 nie wyraża mojej wdzięczności. Przytulam Cię mocno przez internety, tak jak przytulam naszych Calgonowych przyjaciół przez monitor. Dziękuję za te najpiękniejsze święta świata :)

    OdpowiedzUsuń