Francuski.

        Martha ze złością odłożyła długopis i zbiegła na dół, układając w głowie całą masę nieprzyjemnych słów, jakimi przywita brata, który najwyraźniej po raz kolejny zapomniał klucza. Bynajmniej nie była w dobrym nastroju. Miała zadane multum pracy domowej, a jakby tego było mało, cały czas coś ją od niej odciągało. A to zadzwoniła mama, prosząc Marthę, by sprawdziła, czy w lodówce jest jeszcze mleko, a to rozlał się jej wkład w długopisie, przez co musiała spędzić w łazience dobre kilka minut, by domyć pobrudzoną tuszem rękę, a następnie przeszukać całe biurko w poszukiwaniu jakiegokolwiek działającego pisaka, nie wspominając już o Annie, bez przerwy przysyłającej jakieś wiadomości . Blondynka wiedziała, że w taki sposób nigdy nie skupi się na lekcjach, dlatego przestała odpisywać, co jednak nie zniechęciło jej przyjaciółki i telefon nadal co jakiś czas wibrował, odrywając Marthę od francuskiego.
        Z rozmachem otworzyła drzwi, mierząc wzrokiem stojącego przed nią blondyna. Nie był to jednak Niall, jak myślała wcześniej. Jej złość prysła w mgnieniu oka, kiedy Liam posłał jej szczery uśmiech.
- Hej, wejdź – powiedziała, siląc się na wesoły ton i nieco się odsunęła, umożliwiając Liamowi wejście w głąb pomieszczenia.
- A co ty taka zła? – zapytał, uważnie się jej przyglądając. Jednocześnie zdjął z siebie kurtkę i odwiesił ją na haczyk.
- Francuski mnie wykańcza, to wszystko – wyjaśniła ze smutnym uśmiechem.
- Annie nie odrabia razem z tobą?
         Dziewczyny zawsze uczyły się razem, choć niekoniecznie zawsze przypominało to naukę, przez co musiały potem ślęczeć nad książkami do czwartej nad ranem. Całymi dniami udawały jednak, że to robią, nieobecność szatynki była zatem czymś niecodziennym.
- Annie wyszła gdzieś z Niallem. Zresztą, jej tak nie zależy na francuskim, więc nie musi robić tych dodatkowych zadań – wytłumaczyła.
- Czyli nie ma Nialla? – zapytał ze zdziwieniem, na co Martha przecząco pokręciła głową. – Co za idiota, umówił się przecież ze mną.
        Blondynka posłała mu słaby uśmiech. Domyśliła się, że przyszedł do jej brata, kiedy tylko otworzyła drzwi. Miała jednak nadzieję, że może z nią zostanie i będzie miała wymówkę, by choć na chwilę oderwać się od nauki. A nawet, gdyby nie czekały na nią lekcje, po prostu go lubiła i dlatego chciała by z nią został.
- A jak ci idzie ten francuski? – zapytał z zakłopotaniem, przeczesując ręką blond włosy.
- Beznadziejnie – odparła bez namysłu, ciężko wzdychając.
- Może ci pomóc? – zaproponował nieśmiało.
- Nie wiedziałam, że tak lubisz francuski – odparła podejrzliwie, jednocześnie szeroko się uśmiechając.
- W naszej szkole uczą francuskiego, więc raczej muszę go lubić, ale skoro nie chcesz pomocy starszego kolegi… - zaczął, sięgając po swoją kurtkę.
- Czekaj! Chcę! – przerwała mu. – Chodź. – Nawet nie myśląc nad tym, co robi, pociągnęła go za rękę i zaraz znaleźli się w jej pokoju. Usiedli przy biurku, a Liam od razu sięgnął po kubek Marthy. Dziewczyna uważnie patrzyła na niego poczynania.
- Ciepło! – zawołał z radością, obejmując dłońmi ceramiczne naczynie, a zaraz potem bez skrępowania napił się z niego gorącej herbaty, którą kilka minut temu przygotowała sobie blondynka.
- Nie żeby coś, ale miałeś mi chyba pomóc z francuskim, nie z herbatą – odparła z rozbawieniem
- Ale mi zimno! – bronił się, po czym odstawił kubek na biurko. – Dobra, zrobimy tak, ty mi idziesz zrobić herbatę, ja ci robię zadania.
        Martha podejrzliwie na niego spojrzała, nie ruszając się z miejsca.
- No już, spadaj. – Wręcz zepchnął ją z krzesła i sam na nim usiadł.
        Dziewczyna ruszyła w stronę drzwi, lecz w progu stanęła i odwróciła się, by sprawdzić, czy Liam mówił poważnie. Ku jej zaskoczeniu, wpatrywał się w podręcznik i już przykładał do kartki ołówek, kiedy podniósł na nią wzrok. Pomachał jej, ironicznie się uśmiechając, po czym blondynka ciężko westchnęła i zeszła na dół.
        Wstawiła w czajniku wodę i wysypała na mały talerzyk ciastka, o których upieczenie, wraz z Niallem, wybłagała mamę wczorajszego dnia. Dorothy nie była tym zachwycona, ale w końcu się zgodziła, sprawiając, że humor jej dzieci, mimo skończonych ferii świątecznych, znacznie się poprawił. Blondynka ociągała się z robieniem herbaty i wcale się nie spieszyła, kiedy wracała do Liama. Wiedziała, że nie powinna go wykorzystywać, ale na dziś, miała naprawdę dość nauki i czuła, że jej mózg już nie pracuje. Postawiła kubek z Kubusiem Puchatkiem obok Liama i zerknęła mu przez ramię. Chłopakowi nie umknął powrót Marthy, lecz nie chciał się odrywać od pracy, zwłaszcza, że zostało mu tylko jedno zadanie.
- Tak szybko? – zapytała ze zdziwieniem, kiedy wpisywał kolejną odpowiedź. Z ulgą stwierdziła, że mimo niedbałego pisma przyjaciela, jest w stanie się po nim rozczytać.
- Mało myślenia, dużo pisania – mruknął, nie przestając pisać. Jako trzecioklasista, rzeczy z pierwszej klasy miał w małym palcu i zadania Marthy nie sprawiały mu żadnego problemu.
        Nie chciała mu przeszkadzać, dlatego przysiadła obok i pociągnęła kilka łyków ciepłego napoju.
- Skończyłem – zakomunikował, odkładając ołówek.
- Jezu, Liam, dziękuję! – zawołała, mocno obejmując jego szyję. Ruszyła do niego z taką siłą, że zaskoczony jej ruchem, stracił równowagę, prawie przewracając, zarówno siebie, jak i blondynkę. W ostatniej chwili złapał się biurka, co jednak nie uchroniło przed upadkiem Marthy, która wylądowała na jego kolanach. Chłopak odruchowo ją złapał, a ona mocno chwyciła się jego ramienia by nie spaść.
- Nie ma problemu, ale mnie nie przewracaj, okay? – odparł z rozbawieniem, po czym zaczął tłumaczyć jej jakieś zadanie, choć nie uważał, by go nie umiała. Po prostu nie chciał by się od niego odsuwała, a z tej pozycji miała idealny widok na książkę. Martha sama doskonale rozumiała zadanie, ale nie zamierzała informować o tym Liama, który teraz obejmował ją lewą ręką, tym samym chroniąc przed osunięciem się na podłogę. Widząc, że dziewczyna mu się nie wyrywa, położył na jej ramieniu głowę – Twoja mama upiekła jeszcze ciasteczka? – zapytał, sięgając po jedno i natychmiast ugryzł kawałek. Ciasteczek pani Dorothy nie dało się jednak zjeść tak, by nie nakruszyć.
- Tak, namówiliśmy ją z Niallem. Liam, nakruszyłeś mi pod bluzkę – poinformowała, czując jak okruszek wlatuje jej pod ubranie.
- Posprzątam – odparł, sięgając ręką do dekoltu Marthy.
- Spadaj. – Pacnęła go w rękę, choć doskonale wiedziała, że był zbyt nieśmiały, by to zrobić i po prostu się z nią drażnił. Zaraz po tym, w pokoju zapanowała całkowita ciemność.
- Chyba nie ma prądu – stwierdził Liam uważnie rozglądając się po pomieszczeniu. Żaden komplet światełek nie działał.
- Nie, no super – mruknęła z ironią Martha.
- Boisz się ciemności? – zapytał jej towarzysz ze zdziwieniem.
- Na ogół nie, ale kiedy jestem sama, to owszem, jest to trochę przerażające. Może to włamywacze odcięli mi prąd… - zaczęła.
- A może przybyli kosmici? – zaproponował Liam. – Ałć! – zawołał. Przez panującą wokół ciemność, nie miał szans, by zorientować się, że Martha zamierza przywalić mu w ramię… choć znał ją na tyle dobrze, że i bez tego mógł się domyślić, że to zrobi. – Pogramy w państwa miasta?
- Jak chcesz grać po ciemku w państwa miasta?
- Niall coś mi mówił, że zarąbał waszej mamie jakieś świeczki na kolację z Annie. Może moglibyśmy je pożyczyć?
- Jak Niall je brał, to już ich nie znajdziemy… - odparła z irytacją.
- Coś ty! Schował je z powrotem, żeby nie wzbudzić podejrzeń.
- Dobra, to chodź ze mną. Zadzwonisz po karetkę, jakbym zleciała ze schodów.
        Zeszli na dół i po omacku szukali świeczek zapachowych Dorothy. Znaleźli je dość szybko, biorąc pod uwagę, że nie widzieli kompletnie nic. Wracali do pokoju, kurczowo trzymając się poręczy, a kiedy wreszcie dotarli do celu, blondyn zabierając z biurka ciasteczka, bez żadnego skrępowania rozłożył się na łóżku przyjaciela. Martha bez słowa odstawiła na szafkę nocną świeczki i zapałki, by Liam się tym zajął, a sama wyjęła z szuflady zeszyt i dwa pisaki.
 - Zwierzę! – uparła się Martha. Została im ostatnia tabelka i nie mogli dość do porozumienia jaką kategorię wybrać.
- Nie, rzecz! Rzeczy są ciekawsze! – zaoponował blondyn.
- Nie!
- Pójdźmy na kompromis. Wymyślmy coś innego. – zaproponował, odgarniając włosy.
- Liam, czy ty musisz się tak kręcić? Podnosisz koc, a mi nie jest gorąco! – zawołała, szczelnie okrywając się nakryciem.
- Mogę cię ogrzać! – odparł od razu, przytulając dziewczynę, mimo jej protestów, prawie zrzucając ją z łóżka.
- Dobra, jakieś propozycje? – zapytała, kiedy Liam wreszcie ją puścił.
- Nie, ale ty na pewno masz.
        Przez chwilę myślała i szeroko się uśmiechnęła, przez co blondyn rozpoznał, że jego przyjaciółka wpadła na szatański pomysł.
- Zboczone słowo! – ogłosiła z radością, a Liam natychmiast wybuchnął śmiechem.
- Dobra, niech ci nie będzie.
        Przez następne piętnaście minut grali, a ostatnia kategoria wywoływała najwięcej protestów. Liam sprzeciwiał się przyznaniu blondynce punktów za słowo ‘gzyms’. Upierała się jednak przy tym tak natarczywie, że musiał ustąpić.
- Zboczone słowo – powiedziała Martha, tym samym dając przyjacielowi znak, by wyczytał swoją odpowiedź.
- Martha – odparł z szerokim uśmiechem.
- O nie! Ja nie jestem zboczona, pisz sobie tam zero – poleciła, wskazując palcem na miejsce z wypisanym jej imieniem.
- Przepraszam, kto wymyślił tę kategorię? To wiele tłumaczy. Mam dziesięć punktów, zjeżdżaj.
        Blondynka mocno przywaliła mu w ramię.
- Ałć! – zawołał. – Twoja agresja nic nie da – dodał, przez co otrzymał kolejne ciosy. W życiu nie uderzyłby Marthy, w sumie żadnej kobiety by nie uderzył, więc w ramach rewanżu, zaczął ją łaskotać, przez co dziewczyna natychmiast zaczęła się panicznie śmiać i wymachiwać kończynami na wszystkie strony. – Czekaj, bo podpalimy twój dom. – Zaprzestał na chwilę atak, zgasił świece i natychmiast po tym go wznowił.
- Liam, przestań – zawołała blondynka, nie mogąc znieść, trwających już od kilku minut tortur, w ciągu których zdążyli spaść z łóżka. Liam leżał na niej i nie miała najmniejszych szans mu się wyrwać. Chłopak nie miał zamiaru jej tak prędko odpuścić, lecz zrobił to, kiedy usłyszał czyjeś kroki. Prąd włączyli dokładnie w tej samej chwili, kiedy do pokoju wkroczyli Niall i Annie, zastając leżących na podłodze, zaplątanych w kocu Marthę i Liama. Para stała przez chwilę w osłupieniu, nie wiedząc, co zrobić, aż w końcu blondyn się odezwał.
- Em, co wy robicie? – zapytał podejrzliwie, marszcząc brwi.
- Graliśmy w państwa miasta! – wytłumaczył szybko Liam, unosząc do góry dwie kartki, na których zapisywali swoje odpowiedzi.
- Jasne – odparł tylko.
- Kochasiu, mieliśmy się dzisiaj spotkać – wypomniał mu blondyn, podnosząc się z podłogi i pomagając wstać Marthcie, która złapała się za bolące, od upadku z łóżka, plecy.
- Przepraszam, zapomniałem, ale widzę, że wam się nie nudziło.
- Liam mi pomagał z francuskim - wyjaśniła Martha.
        Niall z przerażeniem przeniósł wzrok na swoją dziewczynę, która widząc jego minę, natychmiast wybuchła śmiechem.
- Niall, ja nie wiem co ty robisz z Annie, ale Liam pomagał mi odrobić lekcje – wytłumaczyła, podnosząc podręcznik z biurka i pokazując go bratu.
- Liam, co ty masz na szyi? – zapytała szatynka, widząc na skórze chłopaka czerwoną plamę.
- Czy ty masz malinkę? – dopytał Niall, wbijając wzrok w szyję przyjaciela, za którą Liam zaraz się złapał.
- Ugryzłaś mnie? – zapytał z zaskoczeniem blondyn, patrząc na Marthę.
- Mówiłam ci żebyś mnie nie łaskotał - odparła, wzruszając ramionami, jednocześnie mocno się rumieniąc.

1 komentarz:

  1. i love you so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so so much!

    OdpowiedzUsuń